wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 10 1/2


10 1/2 Braterska rozmowa

Wszedłem do swojego pokoju z mieszanymi uczuciami w sercu. Naprawdę nie wiedziałem jak mam zareagować. Cały czas starałem się rozgryźć tego idiotę.
Uzumaki Naruto.. Kim ty do jasnej cholery jesteś?
Rozpiąłem koszulę, po czym usiadłem na łóżku. Nie potrafiłem sobie wytłumaczyć, dlaczego myślę akurat o nim. Moja dłoń bezwiednie powędrowała we włosy. Dotknąłem ich przypominając sobie jego dotyk. Wzdrygnąłem się oburzony.
Zły na siebie opuściłem pokój i korytarzem przeszedłem do łazienki. Jak ja zazdrościłem Tachiemu własnej łazienki. Rodzice obiecali mi, że na wakacjach zrobią u mnie remont a do tego czasu niestety musiałem jakoś wytrzymać. Stanąłem przed lustrem. Moje odbicie patrzyło na mnie zagadkowo spod przymrużonych powiek. Prychnąłem.
Jak kociak…
Moje oczy otworzyły się szerzej ze strachu, nawet obejrzałem się za siebie sprawdzając czy na pewno jestem sam.
Jak do jasnej cholery? Staję się paranoikiem. Słyszę jego głos…
Przestraszony nie na żarty odkręciłem zimną wodę i ochlapałem sobie twarz.
- To chore- jęknąłem, gwałtownym ruchem chwytając za ręcznik.
Pośpiesznie ściągnęłam ubranie i zafundowałem sobie szybki prysznic. Wychodząc z kabiny owinąłem jeden ręcznik wokół bioder drugim wycierałem włosy maszerując z powrotem do siebie. Zamknąłem kopniakiem drzwi, po czym odrzuciłem ręcznik w kąt a zarzuciłem na siebie swój ulubiony granatowy szlafrok z froty.
Od niechcenia podszedłem do drzwi balkonowych z zamiarem otwarcia ich i aż zamarłem. Przestraszony w pierwszej chwili uskoczyłem w bok, ale po chwili zdając sobie sprawę z tego, że nie mogę być zauważony, śmiało wlepiłem wzrok na balkon sąsiada. Nie na tyle na balkon o ile na znajdująca się na nim postać.
Naruto ni to siedział ni to leżał na hamaku rozmawiając przez telefon. Zabawnie było go obserwować jak robi te swoje miny. W pewnym momencie zauważyłem, że ociera policzki sprawnymi ruchami dłoni, na ten widok niespodziewanie we mnie zawrzało. Chciałem dopaść osobę, która za tym stoi. Nie żebym się tam przejmował czy coś..
Ale jakoś nie pasowały mi do niego łzy. Owszem wściekłość tak, jak to wczoraj pokazał a nawet dziki taniec radości..
Chwila moment! Taniec radości?
Z niedowierzaniem spojrzałem na Naruto, który faktycznie tańczył szczerząc się jak głupi. Sam nawet się uśmiechnąłem patrząc na te dzikie pląsy a z moich ust uleciało westchnienie ulgi.
- Nie ładnie tak podglądać sąsiada- usłyszałem nad uchem szept.
Przestraszony w rekordowym tempie łapiąc się za serce odwróciłem się spoglądając na intruza szeroko otwartymi oczami.
- Tachi?!- pisnąłem nie swoim głosem.
- Trochę mniej decybeli proszę- potarł jedno ucho krzywiąc się z niesmakiem.
- Co ty tu robisz?- wydukałem.
- Stoję idioto- zakpił.- Ręka mi już usychała z tego pukania, więc weszdłem.
- Sam jesteś idiotą- oburzyłem się poniewczasie.
- Halo, jest tu ktoś?- zamachał mi ręką przed oczami.
Złapałem ją zirytowany.
- Czego chcesz?
- Pogadać?- odparł pytaniem na pytanie.
Zerknąłem przez okno, ale nikogo już nie zobaczyłem.
- Ej, królewno- zakpił mój brat.- Książę ma cię gdzieś.
- Spierdalaj..
- Uuuuu!- wciągnął zaskoczony powietrze ustami.- Nie przeklinaj.
- Chuj ci do tego- odciąłem się zgryźliwie za co zostałem nagrodzony zdegustowanym spojrzeniem.
- Dobra spadam skoro moje towarzystwo ci nie odpowiada- warknął, po czym odwrócił się z zamiarem wyjścia.
- Nie zostań- złapałem go za rękę, kurczowo do siebie przyciskając.
- Bez wulgaryzmów?- zapytał podejrzliwie.
- Jak grzeczny chłopiec- przytaknąłem gorliwie.
Nagrodził mnie delikatnym uśmiechem, pociągając na łóżko. Usiadłem obok niego z ciężkim westchnieniem.
- Więc o czym chcesz rozmawiać?- zacząłem cicho.
- Wiesz.. O niczym specjalnym.
- Ach, tak?
- No…
Ech! Jestem kiepski w takich rozmowach. Nigdy nie byłem asem w doradzaniu komuś.
- Co myślisz o Naruto?- zapytał znienacka a ja zakrztusiłem się własną śliną.
- Co cię naleciało?- wysapałem kiedy już odzyskałem oddech.
- Nic- wzruszył ramionami.- Zastanawiam się tylko.
- Nad?
- Jest inny- stwierdził.
- Zauważyłem.
Wymieniliśmy rozbawieni spojrzenia.
- Co jeszcze zauważyłeś?- zapytał.
- Tajemniczy? Trudno go rozgryźć- przyznałem.
- Ale pewnie zauważyłeś jak sobie radzi w trudnych sytuacjach?- drążył uparcie.
- Normalnie?- wzruszyłem ramionami.
- Mylisz się- westchnął.- Może ty tego nie czujesz, ale ja…to głupie.. Po prostu czuję, że mogę mu zaufać… że mnie nie odtrąci.
Milczałem. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć na tą rewelację.
- Dziś planowałem przesiedzieć cały dzień w swoim pokoju-kontynuował a ja słuchałem ciekawy dalszego ciągu.- Jak tylko wszedł do mojego pokoju poczułem się lepiej. Może przez to, że go potraktowałem książką..
- Potraktowałeś książką?- przerwałem mu ze śmiechem.
- Cii, nie przerywaj- skarcił mnie spojrzeniem.- Luźna gadki aż tu ni z tego ni z owego wyskakuje z zaproszeniem. Pogubiłem się.. No i jakoś tak wyszło, że poszedłem.
- Coś o tym wiem- skrzywiłem się.- Przyszedł przeprosić za wczoraj, ale znowu się z nim posprzeczaliśmy a on nagle z mówi, że zaprasza na galę. Człowiekowi brak słów…
Itachi zaśmiał się krótko.
- A o co wczoraj poszło?- zainteresował się.
Poczułem zakłopotanie na samą myśl o tym.
- Sam tego nie rozumiem- w zamyśleniu zacząłem obracać pierścionkiem, który zawsze nosiłem na serdecznym palcu lewej ręki.- Dziewczyny zamówiły dla niego obrączkę przyjaźni, ale odmówił jej przyjęcia. Zaczął coś gadać o przyjaźni do końca i takich tam. W pewnym momencie wyszedł wkurzony.
- I?- zachęcił mnie kiedy umilkłem.
- To raczej wszystko- mruknąłem.
- Ale z was głupki- mruknął kładąc opierając się na łokciach.
- Co masz na myśli?
- Naruto, to typ, który stara się wszystkim pomagać-zamyślił się na chwilę.- Widziałeś jak patrzył, na Sakurę?
- No…
- Rozmawiałem z nim trochę w galerii- nasze spojrzenia się spotkały.- Napomknął o swoich braciach.. tak ich określił. I o Sakurze. Mówił to z takim smutkiem…
- Nadal nie rozumiem- zirytowałem się.
- Dlaczego mam za brata takiego gruboskórnego idiotę?- wzniósł oczy ku górze.
- Ej!- oburzyłem się.
- Naruto lubi Sakurę- tłumaczył.- Nawet bardzo. Podejrzewam, że umówili się na coś w rodzaju spisku, by Neji w końcu załapał jej uczucia. Wszystko ładnie i tak dalej, ale… Ale myślę, że Naruto trochę za bardzo uczuciowo się zaangażował. Uważałem go raczej za gości, który ma trudności w zakochiwaniu się, ale chyba się myliłem.
- Aha..
- Zero empatii!- wykrzyknął z niedowierzaniem.
- Obojętne mi są jego sprawy sercowe- wzruszyłem ramionami.
Szturchnął mnie pięścią w żebra.
- To bolało- odsunąłem się obrażony.
- Głupek- warknął.- Zresztą Naruto też.
- He?- zdziwił mnie tym stwierdzeniem.
Itachi westchnął ciężko zamykając oczy.
- On pomaga każdemu szkodząc sobie- rozdrażniony potarł czoło.- Jakby tu to powiedzieć. O już wiem! Załóżmy, że zakochałeś się w pewnej dziewczynie i pech chce, że jest ona również źródłem zainteresowania Naru. Niestety ona nie zwraca na żadnego z was uwagi. Ty usychasz z miłości. Wpadasz w depresję i każdy może odczuć twoją nieszczęśliwą miłość.
- Skąd taka pewność?- warknąłem.
- Tak było z Himiko- odciął się.- Naruto zaś to inna bajka. Będzie nadal miły i uśmiechnięty jak zawsze. Nie da po sobie poznać, że coś jest nie tak. Tylko może grono najlepszych przyjaciół może zauważyć subtelne zmiany w jego zachowaniu.
- Niezła teoria- wzruszyłem ramionami.
- Ta- westchnął.- To tylko teoria.
Zapadła między nami cisza. Nie przejąłem się tym. Cieszyłem się z tego, że Tachi dobrze się czuję. Nagle mnie olśniło. Brat w jakiś dziwny sposób zakochiwał się normalnie. Nawet ja, osoba o zerowej wiedzy miłosnej wiedziałem, że coś jest nie tak.
- Ej, Tachi?- zacząłem niepewnie.
- Hmm?
- Jak się czujesz?- zapytałem cicho.
Drgnął zaskoczony, po czym usiadł opierając łokcie na kolanach.
- Dziwnie- przyznał.- I dlatego chciałem z tobą rozmawiać.
Zaciekawiony zmarszczyłem brwi.
- Dziwne- mruknął.- Pamiętam słowa Naruto, które w dziwaczny sposób potwierdzają moją teorię.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem czy to był sen czy rzeczywistość… Pamiętam tylko, że mnie trzymał w ramionach jak dziecko…
- To się zgadza- przytaknąłem.
- I mówi do mnie uspokajająco jakby sam zaznał takiego cierpienia jak ja. Ten smutek, żal, rozczarowanie… tego nie da się udawać. Nie litował się na de mną, on mi tylko współczuł, a swoją obecnością chciał pocieszyć i powiedzieć, że będzie lepiej.
- A jest?
- To boli jak cholera- mruknął zaciskając dłonie w pięści.- Ale to nie koniec świata, prawda?
- Raczej nie- uśmiechnąłem się blado.
- Tayu… kocham ją. Ale czasami chciałem żeby się to skończyło- widząc moją zszokowaną minę westchnął ciężko.- Dawała mi za dużo powodów do zazdrości. Sam wiesz, że dużo czasu spędzałem u Kabuto na piciu. To było chore…
- Tu się zgadzam- potaknąłem.
- Tak się zastanawiam czy przypadkiem ta historia z Himiko i moja przygoda z Tayu nie sprawiły ci problemów?
- Nie ma żadnych problemów- zaprzeczyłem.
- Ależ jest- potrząsnął głową.- To ty nie wierzysz w szczęśliwą miłość. Nie chcesz o niej słuchać i unikasz tematu, kiedy Kiba chce się z tobą dzielić swoim szczęściem.
- To nie prawda!- zaperzyłem się.
- Nie, to sama szczera prawda- uśmiechnął się blado.-Powiedz, kiedy do końca wysłuchałeś tego jak Kiba opowiada o Hinacie? Czy zastanawiałeś się, czemu Garra chodzi z głową w chmurach?
- Garra?
- Myślę, że ma kogoś na oku. Powinieneś jako jego przyjaciel się tym zainteresować.
- Nie chce się wtrącać w nieswoje sprawy- odwróciłem wzrok.
- A masz problem z Kienem?- zapytał nagle.
- Czemu pytasz?
- Czy słuchasz tego jak opowiada o swoim chłopaku?
- Jego nie da się nie słuchać- wyznałem.- Nie da się go pozbyć.
- I jak reagujesz na to?- drążył.
- Normalnie. Każe mu się zamknąć.
Itachi jęknął zdegustowany.
- Itaś, nie mam zielonego pojęcia do czego ta rozmowa ma prowadzić- warknąłem.
- Więc będę bardziej bezpośredni- niespodziewanie na jego ustach pojawił się wredny uśmieszek.- Podoba ci się Naruto, prawda?
- CO?!- wykrzyknąłem zdumiony.- Skąd ci to przyszło do głowy?! To nie normalne. On?! Żartujesz sobie ze mnie?
- Twoja reakcja mówi sama za siebie- uśmiechnął się szerzej.- Gdyby naprawdę tak było tylko byś się postukał w czoło, tak jak to masz w zwyczaju, kiedy uważasz, że mi odbiło. Jednak ty spanikowałeś.
- Spadaj- wymamrotałem.
- Więc jednak?
- Nie!- wrzasnąłem czując jak na mojej twarzy pojawia się zdradliwy rumieniec.
- Spokojnie, tygrysie. A może… kociaku.
Sapnąłem zaskoczony. Spojrzałem na brata, który niespodziewanie zaczął chichotać.
- To nie jest zabawne- wysyczałem przez zaciśnięte wargi.
- Wybacz- uspokoił się.- Mam coś dla ciebie.
Po tych słowach wyszedł z mojego pokoju. Ja nadal roztrzęsiony starałem się uspokoić nerwy.
- Łap- ostrzegł mnie brat i rzucił w moją stronę książkę.
Zaintrygowany zerknąłem na okładkę.
- Mercedes Lackey „Sługa Magii”- przeczytałem.- Wole kryminał.
Chciałem odrzucić książkę, lecz powstrzymał mnie gestem.
- Ta ci się spodoba- obiecał.
- Może- mruknąłem bez przekonania.
- Młody, dzięki za rozmowę- powiedział znikając za drzwiami.
- Nie ma, za co- odkrzyknąłem.
Spojrzałem jeszcze raz niechętnie na książkę, po czym delikatnie tak jakby miała mnie zaraz ugryźć zajrzałem do środka. Zacząłem czytać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz