sobota, 13 października 2012

Rozdział 8


08. Za dużo Nejiego

Zabije Nejiego.
Ta myśl kołatała mi się w głowie od ponad godziny. Zamiast leżeć w cieplnym łóżeczku i spać byłem zmuszony do wzięcia bardzo długiego i bardzo zimnego prysznica.
Jakby ktoś zapytał: dlaczego? Cóż nie mógłbym odpowiedzieć tak po prostu bez skrępowania. Neji to chory perwers i zboczeniec. Tak to dobrze określa jego podczas snu. Pokrótce wyjaśniając.
Obudził mnie silny uścisk w pasie, z którego na próżno chciałem się wydostać. Kiedy trochę się uspokoiło i miałem nadzieje na ponowną wycieczkę w krainę snów, z niedowierzaniem poczułem dłoń Nejiego na moim brzuchu. Zgrabne palce zaczęły zakreślać wokół pępka zawiłe wzory i lekko mnie łaskotać. Niestety mój umysł w stanie szoku nie reagował prawidłowo a ciało odmówiło posłuszeństwa. Z odrętwienia wyrwała mnie jego dłoń zakradająca się pod moje spodnie. Gwałtownie się wyrwałem lądując boleśnie na podłodze, a ten drań nawet się nie obudził tylko coś wymamrotał pod nosem, po czym odwrócił się do ściany.
Skrępowany odkryłem, że mi się to nawet podobało, o czym świadczyły przyjemne dreszcze na plecach i suchość w ustach. Zły na siebie i na tego idiotę poszedłem do łazienki, w której siedzę i zastanawiam się jak do tego doszło.
- To zdecydowanie najgorsze co mnie spotkało po przyjeździe tutaj- stwierdziłem.
Ostrożnie wszedłem do pokoju, uważając by nie obudzić mojego gościa. Wziąłem telefon oraz koc i wymknąłem się na balkon. Wkurzony usiadłem na hamaku, by po chwili ze złośliwym uśmiechem na ustach zacząłem wybierać numery na chybił trafił. Takie bezmyślne puszczanie strzałek nie pasowało do mnie,ale co poradzić na nudę. Bawiłem się tak już dość długo, chichocząc pod nosem i zaczynając wszystko od nowa. Przeżyłem niemały szok i palpitacje serca, kiedy to mój telefon nagle się rozdzwonił. Na ekranie ładnie do mnie się uśmiechała twarz Deidary. Po kilku sekundach odebrałem.
- Yo.
- No nareszcie- warknąłby zaraz się roześmiać.- Nudzi ci się?
- Tak…
- To, która u ciebie godzina?
Szybko sprawdziłem.
- 3 rano.
- Wiesz taki dzieciak jak ty powinien teraz spać.
- Dzięki za radę, ale sam jesteś większym dzieciakiem.
- Jak możesz?- jęknął.
-… rozmawiasz?- usłyszałem jak ktoś do niego mówi.
- Z Naru. Chcesz się z nim przywitać?
- Pewnie…
- Naru, przełączam na głośnik- wesoło zakomunikował mi Dii.
- Jasne- zgodziłem się, chociaż nie miałem nic do powiedzenia w tej sprawie.
- Cześć młody- melodyjny tak uwielbiany przeze mnie głos Saso dotarł do moich uszu.
- Yo, staruszku.
- Staruszku?- oburzył się a Dii zaniósł się głośnym śmiechem.- Ej?! I ty przeciwko mnie?
- Łaaa- krzyk Deidara nagle. Usłyszałem jeszcze jak coś się przewraca i niepohamowany śmiech.- Nieeeeee….
Didera miał okropne łaskotki, przez co był torturowany przez Sasoriego niemal codziennie.
- W-w-w-wyb-wybacz.
- Dajcie już spokój- interweniowałem przypominając im o mojej skromnej osóbce.
- Policzymy się później.
- Naru… Ratuj. Zabierz mnie od tego sadysty.
- Sadysty?- zapytał cicho Saso.- A jeszcze godzinę temu mówiłeś coś innego.
- Cicho!
- Dii, ja wiem, co wy tam robicie, nie zgorszę się. Może.
- Jesteście okropni. A ja was kocham. To nie feerrr.
Zaśmiałem się.
- No, już dobrze. Dam ci buzi, może być?- drażnił się z nim Saso.
- Nie chce…
- Czuje się olany- wtrąciłem.
- Wybacz już do ciebie i…
Głos Didery ucichł w odgłosie przewracania i zbitego szkła.
- Boże… Deidara żyjesz?!- krzyknął przerażony Sasori.
- Tiaaa. Aaaauuuuu, boli.
- Co tam się dzieje?- zapytałem cicho.
- Nic, ta łajza podstawiła minogę- warknął blondyn.
- Przepraszam.
- Śpisz na kanapie.
Jęk rozczarowania.
- Zlituj się Dii. Zrobię ci masaż w wannie.
- To może ja się rozłączę- wtrąciłem mimochodem.
- Wybacz, Naru- usłyszałem przytłumiony głos Deidary.
- Do usłyszenia.
- Yhym. Oohhhh.
Pip, pip. Miło było ich usłyszeć. Większość naszych rozmów właśnie tak wyglądała, niestety. Niby do mnie dzwonią,albo ja do nich ale rozmowa i tak toczyła się nie tak jak trzeba. Czyli oni nawijali zachwyceni a ja słuchałem. Co za wstrętny los.
Nie wiem ile tak siedziałem rozmyślając. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie potrafię inaczej i wybaczam im za każdym razem. Przecież zawsze są przy mnie, kiedy tylko ich potrzebuje. I te ich wspaniałe niespodzianki…
- Cholera- warknąłem, uświadamiając sobie, że zapomniałem zapytać się co tym razem wykombinowali.
Przykryłem się szczelniej kocem, gdyż zrobiło mi się chłodniej, po czym z premedytacja zacząłem wpatrywać się w okno mojego sąsiada. Zastanawiałem się, kto mieszka w tym pokoju naprzeciwko. Niestety moje starania spełzły na niczym. W końcu dałem spokój temu nic niewinnemu oknu i znalazłem jakąś grę na komórce. A co innego robić jak ci się nudzi?
Narastała we mnie irytacja. Nie wiem po raz, który gram w tą grę, ale znowu się wyłożyłem. 
Dlaczego to musi być tak skomplikowane i doprowadzać mnie do szału? Jeszcze raz!
Idzie spokojnie. Ten etap mam opanowany.
Dobra, strzałka w prawo, powoli… teraz w lewo. Ha! Udało się! I kto tu jest mistrzem? Teraz następny poziom.
- Głupia gra- syknąłem, gdy zabiło mnie już na początku.
Zły wyłączyłem grę i sprawdziłem godzinę. 5:43.
- O, kurcze…- zdumiało mnie to, że tak się w to wciągnąłem i nie zauważyłem upływającego czasu.
Dopiero teraz dotarło do mnie, dlaczego zrobiło się tak jasno. Jaki idiota ze mnie.
Nagle moją uwagę przykuł ruch w oknie naprzeciwko. Firanka bez pardonu została przesunięta na bok a drzwi balkonowe otwarte. Mignęła mi lekko zgarbiona postać, by po chwili zniknąć wgłębi pokoju.
Przeciągnąłem się i wstałem. Zimne powietrze owiało moją sylwetkę. Czym prędzej wszedłem do pokoju i zobaczyłem bardzo rozczulający obrazek, mianowicie Nejiego kurczowo przytulonego do mojej poduszki. Zachichotałem. Miałem ochotę go obudzić, ale najpierw zrobiłem mu zdjęcie. Nie mogłem się powstrzymać. Następnie szczelnie zamknąłem drzwi na balkon i chwyciłem za moją gitarę. Chwila zastanowienia nad wyborem utworu, po czym podszedłem jak najbliżej śpiącego przyjaciela. Kilka nerwowych oddechów, by po chwili zagrać kilka ostrych nut tuż nad śpiącym Nejim.
Efekt? Bajeczny. Neji zamachał rękoma jak gdyby się topił, by po chwili usiąść na łóżku z przerażoną miną. Utkwił swój zaspany wzrok w gitarze jakby chciał ją zniszczyć samym spojrzeniem. Przestałem grać a on opadł na poduszkę z głośnym jękiem.
- Oszalałeś?- wysyczał ziewając.
- Zemsta jest słodka- odpowiedziałem z podłym uśmiechem.
- Jaka zemsta?- jęknął.
- Wiesz… Chciałbym tak jak ty nie być tego świadomy.
- He?
- Nic. Wstawaj.
- Ale mi tu dobrze.
- Oj, nie wątpię.
- Yhym.
Nakrył się kołdra i odwrócił do mnie tyłem.
- Nie, no. Neji!
- Jeszcze 5 minut.
Zły odstawiłem gitarę na jej miejsce. Chciało mi się spać jak diabli, ale nic na to nie mogłem poradzić. Wszedłem do łazienki i z przerażeniem zerknąłem w lustro. Nie było tak źle jak się obawiałem. Blady z sińcami pod oczami, ale bywało znacznie gorzej. Umyłem szybko zęby i twarz. W garderobie wynalazłem jakieś czarne jeansy wytarte na kolanach i równie czarny obcisły sweterek. Wygrzebałem z szuflady kolczyki, które miałem wczoraj założyć i sycząc wcisnąłem je na miejsce. Odnalazłem skórzany ochraniacz na przedramię, prosty bez ozdób tylko z małą metalową płytką, na której widniały inicjały: N.S.D. Siłując się ze skomplikowanymi sprzączkami założyłem go. Dopiąłem jeszcze jakiś łańcuch do spodni i już byłem gotowy. Bona widok swojej twarzy robiło mi się nie dobrze. Przeczesałem szczotką włosy przywracając je do względnego porządku.
Przeciągnąłem się, wszedłem do pokoju i ponowiłem próbę obudzenia tego drania.
- Jeszcze chwila- marudził.
Zirytowany złapałem za telefon. Odnalazłem numer Sakury i z premedytacja go wybrałem. Włączyłem głośnik, usiadłem na łóżku obok tego śpiocha i czekałem na połączenie.
- Tak?-usłyszałem głos Haruno.
- Cześć, Sakura.
- Naruto, o co chodzi?
Neji w błyskawicznym tempie usiadł i rozejrzał się po pokoju. Zachichotałem.
- Coś się stało?- zapytała słysząc mój śmiech.
- Nie, nie. Po prostu chciałem cię usłyszeć.
- Ech, Naruto.
Neji w tym czasie zabijał mnie wzrokiem, ale nie odważył się odezwać.
- Mam nadzieje, że w niczym nie przeszkodziłem.
- Nie właśnie szłam na śniadanie.
- Ooo, wcześnie.
- Tak jakoś spać nie mogłam.
- Ja też- odparłem, posyłając Nejiemu mordercze spojrzenie.
 Biedactwo.
- He, he- zaśmiałem się.- No, nic życzę smacznego. Do zobaczenia w szkole.
- No, pa.
- Pa, pa.
Rozłączyłem się.
- Zabije cię- syknął Hyuuga, po czym rzucił się w moją stronę.
Zręcznie ominęłam jego ramiona, stanąłem na środku pokoju, odwróciłem się do nie do niego tyłem i klepnąłem w siedzenie.
- Pocałuj mnie gdzieś- uśmiechnąłem się wrednie.
- U-zu-ma…- nie dokończył, wylądował na ziemi zaplątany w pościel.
- To musiało boleć- ukucnąłem przednim, jednak po za zasięgiem jego rąk.
- Niech ja cię tylko dorwę…
- Tak, tak- westchnąłem.- Zmiataj do łazienki. Ja tu trochę ogarnę.
Przeklinając pod nosem powoli się podniósł. Zerknął na mnie jakoś dziwnie.
- To coś nie przejdzie- wskazał na ochraniacz.
- Czemu?- spytałem mało inteligentnie.
- W szkole, mi osobiście się podoba.
- Kurka. I co teraz? Tak namęczyłem się żeby to założyć- pomachałem ręką.- Pomóż mi to ściągnąć.
Z miną męczennika pomógł mi się wyplątać z mojego kochanego gadżetu. Zły wszedłem do garderoby. Bez ceregieli zrzuciłem z siebie sweter, by po chwili założyć czarny podkoszulek z granatowym napisem 4ever. Ściągnąłem z wieszaka czarną bluzę z kapturem, odpiąłem łańcuch i założyłem pasek.
- Nie musiałeś zaraz cały się przebierać- w drzwiach stał Neji.
- Taki kaprys- odparłem.
- Jak dziewczyna- zironizował.
- Nie przesadzaj- warknąłem.
Ignorując mnie wszedł i rozejrzał się z błyskiem w oczach.
- Jeju, a ja musze iść w tym śmiesznym mundurku.
- Nikt ci przecież nie każe.
Uśmiechnął się do mnie łobuziarsko.
- Pożycz mi ciuchy.
Wzruszyłem ramionami i pozwoliłem mu wybrać, co tylko chce. Po chwili paradował w moich szarych biodrówkach i białym t-shircie. Swoje długie włosy związał jedną z frotek, które znalazł, w luźno na karku, celowo zostawiając kilka pasemek nieskrępowanych. Wydybał jeszcze czarną kredkę do oczu podkreślając je delikatnie. Uniosłem jedną braw, wyrażając swoje zdziwienie.
- No, co?
- Nic. Gotowy?
Przejechał dłonią po nagim ramieniu.
- Chyba tak- odparł niepewnie.
Westchnąłem i sprawnie odnalazłem szarą koszule z białym smokiem na plecach.
- Zakładaj- podałem mu.- Ujdzie.
- Przynajmniej wyglądam lepiej niż ty.
Prychnąłem i wypchałem go z garderoby. Zebraliśmy swoje rzeczy, po czym przepychając się na schodach zeszliśmy na dół. W kuchni już była mama, która przywitała nas z uśmiechem.
- Dzień dobry- przywitał się z nią Neji.
- Witajcie.
Podeszła do nasi pocałowała w policzek.
- Naru, co to za sińce?- zapytała.
- Zdaje ci się- zbyłem ją.
- Raczej nie- westchnęła.- Kawy?
Po chwili piłem cudownie mocną kawę, rozkoszując się jej doskonałym smakiem. Przygryzłem tostami dolałem sobie więcej kawy, na co mama posłała mi dziwne spojrzenie.
- Jak się spało? Wyspałeś się?- zagadała Hyuuge.
- Dobrze, dziękuje- prychnąłem słysząc to.- I jeszcze raz przepraszam, że się tak zwaliłem na głowę.
- Nie przesadzaj. Naruto, jedz.
- Jem- odparłem.
- Zjadłeś tylko jednego tosta i pijesz samą kawę. Która to?
Wzruszyłem ramionami.
- Co za chłopak- warknęła.- Znowu ci humor nie dopisuje?
- Wszystko w porządku- uśmiechnąłem się.
- To dobrze- przyjrzała mi się uważnie.- A tak na marginesie, Sasori dzwonił wczoraj.
- I dopiero teraz mi mówisz?- oburzyłem się.- Co chciał? Dlaczego nic nie wspomniał jak z nim gadałem.
- Złożył mi tylko gratulacje- zarumieniła się jak nastolatka.- I… Jak to on określił? Aaa! Chce być ojcem chrzestnym.
Parsknąłem śmiechem. Saso uwielbiał dzieci. Sam wychował się w licznej rodzinie, z którą niestety nie utrzymywał kontaktów, byli mało tolerancyjni. Zawsze narzekał, że przez swoją orientacje nigdy nie będzie ojcem. Na szczęście, Deidara przypomniał mu o czymś takim jak adopcja, dzięki czemu spadł mu kamień z serca.
- Będzie w tej roli niezastąpiony- powiedziałem pewnie.- Tylko uważaj, bo rozpieści tego szkraba za bardzo.
Mama udała, że robi przerażoną minę, po czym wyszła z kuchni zostawiając nas samych. Neji patrzył na mnie nic nierozumiejącym wzrokiem.
- Mama spodziewa się dziecka- wyjaśniłem.
- To super- ucieszył się szczerze.- A tak na marginesie. To już 3 filiżanka, dużo zamierzasz jeszcze wypić tej kawy?
- Siedź cicho- warknąłem i odstawiłem niechętnie kubek.- Czas się zbierać. Jak znowu się spóźnię to Ino mnie powiesi.
- Nie spóźnisz się- zaprzeczył.- Jedziecie ze mną.
- Jakoś mnie tonie pocieszyło.
- No, wiesz?!
Ze śmiechem wypadłem z kuchni. Założyłem buty, złapałem za plecach i wypadłem z domu.
- Starzejesz się!- krzyknąłem do Nejiego, który podskakując na jednej nodze zakładał buta.
- Wypchaj się- odciął się.
- Bolało- złapałem się teatralnie za serce i odrzuciłem na pięcie w małym piruecie.
Mój wzrok zatrzymał się na, Sasuke, który przyglądał się mi z ciekawością.
- Yo- przywitałem się.
- Pajac- mruknął i przywitał się z Hyuugą mnie całkowicie ignorując.
- Jedziesz z nami?- zapytał długowłosy.
- Jeśli obiecasz że przeżyje- odparł poważnym tonem Uchiha.
Parsknąłem śmiechem.
- Ha, ha, ha bardzo śmieszne- zakpił Neji.- Naruto, idź już lepiej po Ino.
- Już się robi- zasalutowałem i z satysfakcją zauważyłem jak Sasuke próbuje ukryć rozbawienie.
Pobiegłem pod dom sąsiadki. Wyciągnąłem rękę i nacisnąłem dzwonek. Czekałem, ale nikt nie otwierał. Powtórzyłem czynność kilka razy. Zrezygnowany spojrzałem na czekających chłopaków, gdy ktoś gwałtownie chwycił mnie za przód bluzy i wciągnął do środka. Złapałem gwałtownie powietrze zatrzymując się na kimś.
- Sorry- jęknął ten ktoś.
Zdenerwowany przyjrzałem się opierającej o mnie osobie, by rozpoznać w niej…
- Riiko- wydukałem.- Co to miało być?
- Nic- odparła uśmiechając się niepewnie.- Chciałam cię przestraszyć a tak sama przy okazji jestem poszkodowana.
Odsunąłem się od niej kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Następnym razem dobrze to przemyśl- poradziłem.
- Jasne.
- O, Naru co tu robisz?- po schodach zeszła Ino.
- Przyszedłem po ciebie.
- Szybko.
- Nie marudź i chodź.
- Gdzie się tak śpieszysz?- zapytała.
- Neji i Sasuke czekają.
Zrobiła zdziwioną minę, przez co wyglądał niesamowicie uroczo.
- Idziesz czynie?- drażniłem.- Jak nie, to jedziemy bez ciebie.
- Menda- wyrwała się z zamyślenia.
- Już uciekasz?- zapytała zasmucona Riiko.
- Szkoła wzywa- wzruszyłem ramionami.
- Odpuść sobie- poradziła, a Ino walnęła ją w ramię.- Ałł, za co?
- Już ty dobrze wiesz. Naru, idziemy.
- Baju- zdarzyłem zawołać zanim zostałem wypchnięty za drzwi.
Złapałem równowagę, objąłem Ino w pasie i westchnąłem.
- Dobij mnie- szepnąłem tuż przy jej uchu.
- Mowy nie ma- odparła.
- Bezlitosna..
- Phi.
- Nareszcie- zawołał Neji.
- Cześć wam- zawołała radośnie Yamanaka, a ja skorzystałem z chwili jej nieuwagi i oparłem podbródek na jej ramieniu.- Ciężki jesteś.
- Noo.
- Co on taki bez życia?
- Od rana tak się zachowuje- stwierdził Neji.
Sasuke i Ino spojrzeli na niego z ciekawością, przez co lekko się zarumienił.
- A ty skąd wiesz?- zapytała ciekawie blondynka.
- Bo nocowałem u niego- wzruszył ramionami.
- Oo. I jak było?- dopytywała.
- Super. Dowiedziałem się kilka przydatnych rzeczy…
- Wyrzuciłeś mnie z łóżka- podsunąłem cicho.
- Że co?-zawołała Ino, Neji zaniemówił a Sasuke spuścił zażenowany wzrok.
- No, co to chyba nic złego skoro mu nie odpowiadało spanie ze mną- wzruszyłem lekko ramionami nadal obserwując nadal ich zmieszane twarze.
- Nie przypominam sobie tego- zamyślił się mój przyjaciel.
- Jasne, że nie- sarknąłem.- Pewnie ci się śniło, że kogoś obmacujesz.
Neji zrobił się czerwony jak burak.
- Jjjja nie, Eee no- jąkał się.
- Daruj sobie- wyszczerzyłem się.
Sasuke dusił się z powstrzymywanego śmiechu a Ino coś mruczała pod nosem o bandzie idiotów.
- No, ale skąd wiesz, że coś takiego mi się śniło?- w końcu się wysłowił.
Chwile zastanawiałem się czy powiedzieć to głośno, ale zlitowałem się i podszedłem do niego. Po chwili wyszeptałem.
- Bo pomyliłeś mnie z tym kimś i dobierałeś się do mnie.
Neji odskoczył. Nie wiem jak to możliwe, ale był jeszcze bardziej czerwony niż wcześniej.
- Nnie możliwe- jęknął.
- Ta? To niby, czemu zaszyłem się na balkonie zamiast spać w ciepłym łóżeczku.
- A co robiłeś na balkonie?- zainteresowała się Ino.
Kurcze chyba za głośno to powiedziałem.
- Podglądałem sąsiada- wymyśliłem na poczekaniu.
Na twarz Sasuke tym momencie wypłynął delikatny rumieniec, co mnie trochę zdziwiło.
- Zboczeniec- syknął wrogo.
Posłałem mu przepraszający uśmiech, ale tylko prychnął rozdrażniony. Ino zaś śmiała się głośno z tych nowych niespodziewanych wieści.
- Nie no. Dawno tak wesoło nie było- uspokoiła się.- Naru, jesteś najlepszy. Tylko trochę szokujący.
Znowu się na niej uwiesiłem.
- Tolerancja, tolerancja- w ten delikatny sposób przypomniałem jej o moich skłonnościach.
Znowu się zaśmiała a Sasuke spiorunował mnie wzrokiem.
- No, co?- zapytałem go. Prychnął a ja nie mogłem się powstrzymać od komentarza.- Jak kociak.
- Miałeś tak do mnie nie mówić- zawołał oburzony.
- Nie mogę się powstrzymać. Po za tym pasuje to do ciebie.
- Masz racje- przyłączył się Neji.
- Odwalcie się- warknął.
- Faktycznie przywodzi na myśl rozzłoszczonego kociaka- zachwyciła się Ino.
- Aż chce się go przytulić.
Uchiha odskoczył delikatnie i spojrzał na mnie wrogo.
- Ani się wa..- zamilkł czując czyjeś ramiona na swojej szyi.
Wyrwał się przestraszony. Za nim stał Itachi z satysfakcją wypisaną na twarzy.
- Pogięło cię?!- krzyknął młodszy z braci.
- Może- odparł starszy z uśmiechem.- Wyręczyłem tylko Naru.
Sasuke znowu prychnął niezadowolony.
- Faktycznie jak kociak- zakpił z niego brat.
- Zamknij się- warknął mój kolega, by po chwili zapytać podejrzliwie.- Czego chcesz?
- Naru- Itachigo zignorował.- Liczę na rewanż za ostatnio.
Wyszczerzyłem się w uśmiechu.
- Kiedy tylko chcesz.
- Następnym razem ty skapitulujesz- zagroził mi.
- Chciałbyś.
- No, my tu gadu, gadu a czas leci- Itachi udał zmartwionego.- Nic lecę, bo się spóźnię na uczelnie. Wam tez się radzę pospieszyć.
Neji zerknął na zegarek i pobladł.
- Matko- jęknął.
- Co?- zapytała nie domyślnie Ino.
- Już 7:40.
Spojrzałem na niego wstrząśnięty.
- Żartujesz?- zapytał Sasuke.
Niestety Neji nie żartował, przez co w ogromnym pośpiechu wsiadaliśmy do samochodu. Ino usadowiła się obok kierowcy, przez co ja musiałem siedzieć z tyłu z Uchihą, ale jakoś mi to w tej chwili nie przeszkadzało. Pomachałem na do widzenia Itachiemu i już mknęliśmy ulicą w stronę skrzyżowania.
- I po co mi to było- marudził Sasuke.- Mogłem spokojnie pojechać autobusem.
Spojrzałem na jego twarz wykrzywioną w grymasie złości i niezadowolenia. Odruchowo podniosłem rękę i zmierzwiłem mu włosy chcąc w ten sposób dodać mu otuchy. Spiorunowałem nie spojrzeniem, ale nie odtrącił mojej dłoni. Ośmielony tym przesunąłem delikatnie palcami po jego włosach zahaczając o ucho. Wzdrygnął się, po czym odsunął z delikatnym rumieńcem na twarzy. Zdziwiło mnie to.
- Zapnij pasy- mruknął tylko odwracając się w stroną okna.
Posłuchałem.
Dziwne. Dlaczego tak zareagował? Ja się tylko wygłupiam.
Utkwiłem wzrok w swojej dłoni, jakby znała na to odpowiedz.
A jeśli on mylnie odbiera moje zachowanie? Klepnąłem się dłonią w czoło. Idiota ze mnie. Owszem jest przystojny, ale nie w moim typie. Powinienem zacząć go traktować jak kolegę a nie prowokować.
Z rozmyślań wyrwało mnie hamowanie i głośny protest Ino. Wysiedliśmy z samochodu. Byliśmy przed czasem. Nie oglądając się ruszyłem do budynku. Neji dogonił mnie i uwiesił się na mnie z uśmiechem.
- Co to było?- zapytał wścibsko.
- Co?- odparłem.
- To w samochodzie.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Nie udawaj. Podoba ci się.
- Nie- odparłem nie zwalniając.
- Dlaczego nie?
- Nie jest w moim typie.
- No, co ty… Jest przystojny, inteligentny ….
Zamarłem w półkroku patrząc na niego jak na kosmitę.
- Co ty sugerujesz?- syknąłem.
- No, ja tentego- zaplątał się.
- Ech- westchnąłem, po czym ruszyłem dalej.- Wole rudych.
Teraz to on się zatrzymał.
- Kurcze- jęknął.
- No, co?
- A zapowiadało się tak fajnie.
- Nie żartuj sobie- warknąłem.
- Ja nie mam nic przeciw takim związkom.
- Jak miło- zakpiłem.
- Ale od Gaary z daleka- ostrzegł mnie nagle, a ja dopiero przypomniałem sobie że jest on rudy.
- Ok.- wzruszyłem ramionami, nie pociągał mnie.
- Dobra. Pogadamy później- zawołał znikając w tłumie.
- Lepiej nie- mruknąłem.
W co ja się wplątałem? Ale chwila! Czyżby ten idiota chciał mnie swatać? Nie, no! Wolne żarty.
Wszedłem do klasy mruknąłem do Shiki jakieś przywitanie, po czym osunąłem się na swoje miejsce.
- A tobie, co znowu?- zapytał Nara.
- Neji- odpowiedziałem i ukryłem głowę w ramionach.
- Nie rozumiem.
- Nocował u mnie- mój głos był przytłumiony i jakoś taki dziwny.
- Co nie dał ci spokoju z tą gitarą?
- Żeby tylko- uniosłem się delikatnie na ramionach.- Spać mi nie dał.
Shikamaru stłumił chichot.
- Ha, ha, ha, ale śmieszne- mruknąłem.
 Dlatego się śmieje- zakpił.
Naszą rozmowę przerwał nauczyciel matematyki. Starałem się skoncentrować, co jakimś cudem mi wyszło. Na spółkę, z Shikamaru rozwiązywaliśmy zadania komentując je szeptem. Nie da się ukryć. Nara był niesamowicie inteligentny, przez co musiałem się nieźle starać by mu dorównać.
Przerwę powitaliśmy z ulgą. Jednak to nie trwało długo, bo do naszej klasy wparował Neji z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Co ty tu robisz?- jęknąłem opadając na ławkę.
- Stoję- wyszczerzył się.
- Aha- starałem się go zbyć, ale wrył się na moja ławkę.
- Gdzie pchasz tą dupę?- zapytałem siadając prosto.
- Podoba ci się nie?
Wywróciłem oczami, rejestrując cichy śmiech Shikamaru i Sakury. Hyuuga położył mi dłoń na głowie mierzwiąc włosy.
- Przestań- zaprotestowałem.
- Nie.
Odchyliłem się na krzesełku tym samym znajdując się po za zasięgiem jego rąk.
- Więc, po co tu przyszedłeś?- zapytałem znowu.
- Bo się stęskniłem.
Shika parsknął śmiechem chowając się głowę w ramionach.
- No, co?- zapytał Neji z miną niewiniątka.
Za jakie grzechy? Nic nikomu nie zrobiłem…
Hyuuga zmył się zaraz po dzwonku. Humor mi się poprawił jak tylko wszedł nauczyciel chemii. Z niekłamaną radością słuchałem wykładu o wodorze i jego zastosowaniu. Ucieszyliśmy się, kiedy nauczyciel obwieścił, że następna lekcja będzie w sali chemicznej gdzie pokarze nam kilka doświadczeń.
Na następnej przerwie znowu przyszedł, Neji co mnie wytrąciło z równowagi ku uciesze Shikamaru i Sasuke. Sakura była lekko zmieszana tymi odwiedzinami, ale dzielnie się trzymała.
Długa przerwa zleciała mi w towarzystwie Nejiego, Sakury, Shikamaru i Temari. Musze przyznać, że powoli zaczynałem trącić cierpliwość, zachodząc w głowę, co ten Hyuuga kombinuje.
- Neji, o co chodzi?- zapytałem przerywając mu rozmowę z Temari.
- Nie rozumiem.
- Nie udawaj głupa. Dlaczego przychodzisz tu na każdej przerwie.
- Już mówiłem, że z tęsknoty.
Temari z Sakurą zachichotały kiedy walnąłem czołem o blat ławki.
- Nie dobijaj mnie- warknąłem.- Co mam zrobić żebyś mnie nie prześladował?
- Ja cię nie prześladuje- wygiął wargi w wrednym uśmieszku.
- Drań- zacząłem marudzić.
- Oj, nie przesadzaj i tak wiem, że mnie kochasz.
- Jasne- zakpiłem.
Cisza. Wróciliśmy do jedzenia. W pewnym momencie Neji oparł się wygodnie o mnie z premedytacją. Wiedział że mnie to wkurzy a ja chciałem zagrać odpornego na jego zagrywki. Miarka jednak się przebrała, kiedy dobrał się do mojej bluzy i zaczął bawić się zamkiem. Z irytacja zwaliłem go z siebie, po czym warknąłem.
- Zrobię, co tylko chcesz tylko daj mi trochę spokoju.
Już po wypowiedzeniu tego zdania wiedziałem, że wpakowałem się w jakieś bagno, a mina Nejiego mnie o w tym utwierdziła.
- Wszystko?- zapytał z błyskiem w oku.
- Może jednak nie- zaprzeczyłem cicho.
- To się nie odczepię- stwierdził.
Westchnąłem. Taktyka Nejiego była bezbłędna. Prawidłowo odgadł to, że nie lubię natręctwa i sprytnie to wykorzystał. Na moje nieszczęście nie musiał długo się starać by osiągnąć cel. Do jego sukcesu niechybnie przyczyniło się moje zmęczenie oraz otępienie spowodowane niewyspaniem.
- Ok. Mów, czego chcesz- poddałem się.
- Przyłącz się do zespołu.
Spojrzałem na niego jak skazaniec. Na jego twarzy widniało napięcie i niepewność. Westchnąłem i przetarłem dłonią oczy. Wiedziałem, że z tym wiąże się duża odpowiedzialność,stres i na pewno nie święty spokój.
- Ale nie miej do mnie później pretensji- ostrzegłem.
- Nie będę- zapewnił.- Naprawdę się zgadzasz?
- Tak.
- JUHU- wydarł się, wstając z krzesła i wykonując coś na kształt tańca radości.
Dołączył do niego Shikamaru, po czym zaczęli coś wyśpiewywać. Nie miałem siły ich słuchać, ale dla reszty było to niezłe widowisko. Kiedy tylko się troszkę uspokoili, Nara zmusił mnie do wstania a Hyuuga oznajmił swojej publiczności.
- Panie i panowie- zrobił teatralną pauzę.- Chciałbym wam oznajmić bardzo dobrą nowinę..
- Co będziesz tatusiem?- krzyknął ktoś w tyłu klasy a reszta się zaśmiała.
Neji zarumienił się lekko, ale nie dał się zbić z tropu.
- Oczywiście, jeśli ty będziesz mamusią- odgryzł się.
Salwa śmiechu.
- Więc o co chodzi?- zapytał ktoś.
- Zespół Kage zdobył nowego członka. Przedstawiam wam, Naruto Uzumakiego naszego nowego gitarzystę.
Kilka dziewczyn zapiszczało. Ktoś mnie klepnął w plecy.
- A co z Hidanem?- zapytała jakaś dziewczyna.
- Woli bas- zawołał Shika.
Po tych rewolucjach ludzie zaczęli mi gratulować wypytując o datę koncertu. Byłem tym lekko skołowany. Dzwonek na lekcję przyjąłem jak wybawienie. Starałem się nie myśleć o tym ze popełniłem głupstwo wyrażając zgodę na dołączenie do zespołu. Jakoś dotrwałem do końca zajęć. Szybko się pożegnałem ze wszystkimi i czym prędzej udałem się na przystanek. Na szczęście nikt mnie nie zaczepiał, dzięki temu spokojnie dotarłem do domu.
Wchodząc do domu o omal nie potraciłem mamy, która właśnie wychodziła. Zdążyła mnie tylko poinformować, że obiad jest w piekarniku i już jej nie było. Nie byłem głodny, więc poszedłem do siebie. Włączyłem telewizor, odnalazłem kanał muzyczny i rozłożyłem się na łóżku z zamiarem zrelaksowania się.
Godzinę później usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę- zawołałem, ściszając przy okazji muzykę.
W drzwiach stanęła Kloe.
- Poczytasz mi?- zapytała słodkim głosikiem.
Wyłączyłem telewizor, przesunąłem się trochę opierając się o ścianę i poklepałem miejsce obok siebie. Klo moja zgodę przyjęła z głośnym piskiem. Wzięła mały rozbieg, po czym wskoczyła na łóżko. Chwilę zajęło nim się wygodnie rozłożyła z głową na poduszce. Wziąłem od niej książkę i zacząłem czytać „Opowieści z Narnii: Lew,czarownica i stara szafa” C.S. Lewis.
Czytanie szło mi dość sprawnie przerywanie jednak od czasu do czasu komentarzami, Kloe. W połowię 4 rozdziału zacząłem ziewać, Klo także.
- Zaśpiewaj- mruknęła sennie.
Zaznaczyłem stronę zakładką, którą przyniosła ze sobą i odłożyłem książkę na stolik obok łóżka. Ułożyłem się wygodniej przykrywając nas kołdrą, po czym zaśpiewałem jej ulubioną kołysankę, którą kiedyś wymyśliłem.
*
Czy słyszysz jak szumi wiatr,
tam hen w koronach drzew?
Czy słyszysz jak szumi woda,
co po kamieniach mknie?
Czy słyszysz jak śpiewa ptak,
gdy słońce idzie spać?
Wsłuchaj się w ten czar.
Daj ponieść się do krainy snów.
Tam nie potrzeba słów.
No, idź. Ja będę czuwać tu.

Uśmiechnąłem się słysząc miarowy oddech Kloe. Przyglądałem się jej przez chwilę i ułożyłem się obok niej. Ukołysany jej oddechem i zmęczeniem zasnąłem.

* Kołysanka mojego autorstwa napisana dla siostrzenicy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz