08. Za dużo Nejiego
Zabije Nejiego.
Ta myśl
kołatała mi się w głowie od ponad godziny. Zamiast leżeć w cieplnym łóżeczku i
spać byłem zmuszony do wzięcia bardzo długiego i bardzo zimnego prysznica.
Jakby ktoś
zapytał: dlaczego? Cóż nie mógłbym odpowiedzieć tak po prostu bez skrępowania.
Neji to chory perwers i zboczeniec. Tak to dobrze określa jego podczas snu.
Pokrótce wyjaśniając.
Obudził mnie
silny uścisk w pasie, z którego na próżno chciałem się wydostać. Kiedy trochę
się uspokoiło i miałem nadzieje na ponowną wycieczkę w krainę snów, z
niedowierzaniem poczułem dłoń Nejiego na moim brzuchu. Zgrabne palce zaczęły
zakreślać wokół pępka zawiłe wzory i lekko mnie łaskotać. Niestety mój umysł w
stanie szoku nie reagował prawidłowo a ciało odmówiło posłuszeństwa. Z
odrętwienia wyrwała mnie jego dłoń zakradająca się pod moje spodnie. Gwałtownie
się wyrwałem lądując boleśnie na podłodze, a ten drań nawet się nie obudził
tylko coś wymamrotał pod nosem, po czym odwrócił się do ściany.
Skrępowany
odkryłem, że mi się to nawet podobało, o czym świadczyły przyjemne dreszcze na
plecach i suchość w ustach. Zły na siebie i na tego idiotę poszedłem do
łazienki, w której siedzę i zastanawiam się jak do tego doszło.
- To zdecydowanie
najgorsze co mnie spotkało po przyjeździe tutaj- stwierdziłem.
Ostrożnie
wszedłem do pokoju, uważając by nie obudzić mojego gościa. Wziąłem telefon oraz
koc i wymknąłem się na balkon. Wkurzony usiadłem na hamaku, by po chwili ze
złośliwym uśmiechem na ustach zacząłem wybierać numery na chybił trafił. Takie
bezmyślne puszczanie strzałek nie pasowało do mnie,ale co poradzić na nudę.
Bawiłem się tak już dość długo, chichocząc pod nosem i zaczynając wszystko od
nowa. Przeżyłem niemały szok i palpitacje serca, kiedy to mój telefon nagle się
rozdzwonił. Na ekranie ładnie do mnie się uśmiechała twarz Deidary. Po kilku
sekundach odebrałem.
- Yo.
- No nareszcie-
warknąłby zaraz się roześmiać.- Nudzi ci się?
- Tak…
- To, która u
ciebie godzina?
Szybko
sprawdziłem.
- 3 rano.
- Wiesz taki
dzieciak jak ty powinien teraz spać.
- Dzięki za
radę, ale sam jesteś większym dzieciakiem.
- Jak możesz?-
jęknął.
-… rozmawiasz?-
usłyszałem jak ktoś do niego mówi.
- Z Naru.
Chcesz się z nim przywitać?
- Pewnie…
- Naru,
przełączam na głośnik- wesoło zakomunikował mi Dii.
- Jasne-
zgodziłem się, chociaż nie miałem nic do powiedzenia w tej sprawie.
- Cześć młody-
melodyjny tak uwielbiany przeze mnie głos Saso dotarł do moich uszu.
- Yo,
staruszku.
- Staruszku?-
oburzył się a Dii zaniósł się głośnym śmiechem.- Ej?! I ty przeciwko mnie?
- Łaaa- krzyk
Deidara nagle. Usłyszałem jeszcze jak coś się przewraca i niepohamowany śmiech.-
Nieeeeee….
Didera miał
okropne łaskotki, przez co był torturowany przez Sasoriego niemal codziennie.
-
W-w-w-wyb-wybacz.
- Dajcie już
spokój- interweniowałem przypominając im o mojej skromnej osóbce.
- Policzymy się
później.
- Naru… Ratuj.
Zabierz mnie od tego sadysty.
- Sadysty?-
zapytał cicho Saso.- A jeszcze godzinę temu mówiłeś coś innego.
- Cicho!
- Dii, ja wiem,
co wy tam robicie, nie zgorszę się. Może.
- Jesteście
okropni. A ja was kocham. To nie feerrr.
Zaśmiałem się.
- No, już
dobrze. Dam ci buzi, może być?- drażnił się z nim Saso.
- Nie chce…
- Czuje się
olany- wtrąciłem.
- Wybacz już do
ciebie i…
Głos Didery
ucichł w odgłosie przewracania i zbitego szkła.
- Boże… Deidara
żyjesz?!- krzyknął przerażony Sasori.
- Tiaaa.
Aaaauuuuu, boli.
- Co tam się
dzieje?- zapytałem cicho.
- Nic, ta łajza
podstawiła minogę- warknął blondyn.
- Przepraszam.
- Śpisz na kanapie.
Jęk
rozczarowania.
- Zlituj się
Dii. Zrobię ci masaż w wannie.
- To może ja
się rozłączę- wtrąciłem mimochodem.
- Wybacz, Naru-
usłyszałem przytłumiony głos Deidary.
- Do
usłyszenia.
- Yhym. Oohhhh.
Pip, pip. Miło
było ich usłyszeć. Większość naszych rozmów właśnie tak wyglądała, niestety.
Niby do mnie dzwonią,albo ja do nich ale rozmowa i tak toczyła się nie tak jak
trzeba. Czyli oni nawijali zachwyceni a ja słuchałem. Co za wstrętny los.
Nie wiem ile
tak siedziałem rozmyślając. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie potrafię
inaczej i wybaczam im za każdym razem. Przecież zawsze są przy mnie, kiedy tylko
ich potrzebuje. I te ich wspaniałe niespodzianki…
- Cholera-
warknąłem, uświadamiając sobie, że zapomniałem zapytać się co tym razem
wykombinowali.
Przykryłem się
szczelniej kocem, gdyż zrobiło mi się chłodniej, po czym z premedytacja zacząłem
wpatrywać się w okno mojego sąsiada. Zastanawiałem się, kto mieszka w tym pokoju
naprzeciwko. Niestety moje starania spełzły na niczym. W końcu dałem spokój temu
nic niewinnemu oknu i znalazłem jakąś grę na komórce. A co innego robić jak ci
się nudzi?
Narastała we
mnie irytacja. Nie wiem po raz, który gram w tą grę, ale znowu się
wyłożyłem.
Dlaczego to musi być tak skomplikowane i doprowadzać mnie
do szału? Jeszcze raz!
Idzie spokojnie. Ten etap mam opanowany.
Dobra, strzałka w prawo, powoli… teraz w lewo. Ha! Udało
się! I kto tu jest mistrzem? Teraz następny poziom.
- Głupia gra-
syknąłem, gdy zabiło mnie już na początku.
Zły wyłączyłem
grę i sprawdziłem godzinę. 5:43.
- O, kurcze…-
zdumiało mnie to, że tak się w to wciągnąłem i nie zauważyłem upływającego
czasu.
Dopiero teraz
dotarło do mnie, dlaczego zrobiło się tak jasno. Jaki idiota ze mnie.
Nagle moją
uwagę przykuł ruch w oknie naprzeciwko. Firanka bez pardonu została przesunięta
na bok a drzwi balkonowe otwarte. Mignęła mi lekko zgarbiona postać, by po
chwili zniknąć wgłębi pokoju.
Przeciągnąłem
się i wstałem. Zimne powietrze owiało moją sylwetkę. Czym prędzej wszedłem do
pokoju i zobaczyłem bardzo rozczulający obrazek, mianowicie Nejiego kurczowo
przytulonego do mojej poduszki. Zachichotałem. Miałem ochotę go obudzić, ale
najpierw zrobiłem mu zdjęcie. Nie mogłem się powstrzymać. Następnie szczelnie
zamknąłem drzwi na balkon i chwyciłem za moją gitarę. Chwila zastanowienia nad
wyborem utworu, po czym podszedłem jak najbliżej śpiącego przyjaciela. Kilka
nerwowych oddechów, by po chwili zagrać kilka ostrych nut tuż nad śpiącym Nejim.
Efekt?
Bajeczny. Neji zamachał rękoma jak gdyby się topił, by po chwili usiąść na łóżku
z przerażoną miną. Utkwił swój zaspany wzrok w gitarze jakby chciał ją zniszczyć
samym spojrzeniem. Przestałem grać a on opadł na poduszkę z głośnym jękiem.
- Oszalałeś?-
wysyczał ziewając.
- Zemsta jest
słodka- odpowiedziałem z podłym uśmiechem.
- Jaka zemsta?-
jęknął.
- Wiesz…
Chciałbym tak jak ty nie być tego świadomy.
- He?
- Nic. Wstawaj.
- Ale mi tu
dobrze.
- Oj, nie
wątpię.
- Yhym.
Nakrył się
kołdra i odwrócił do mnie tyłem.
- Nie, no.
Neji!
- Jeszcze 5
minut.
Zły odstawiłem
gitarę na jej miejsce. Chciało mi się spać jak diabli, ale nic na to nie mogłem
poradzić. Wszedłem do łazienki i z przerażeniem zerknąłem w lustro. Nie było tak
źle jak się obawiałem. Blady z sińcami pod oczami, ale bywało znacznie gorzej.
Umyłem szybko zęby i twarz. W garderobie wynalazłem jakieś czarne jeansy wytarte
na kolanach i równie czarny obcisły sweterek. Wygrzebałem z szuflady
kolczyki, które miałem wczoraj założyć i sycząc wcisnąłem je na miejsce.
Odnalazłem skórzany ochraniacz na przedramię, prosty bez ozdób tylko z małą
metalową płytką, na której widniały inicjały: N.S.D. Siłując się ze
skomplikowanymi sprzączkami założyłem go. Dopiąłem jeszcze jakiś łańcuch do
spodni i już byłem gotowy. Bona widok swojej twarzy robiło mi się nie dobrze.
Przeczesałem szczotką włosy przywracając je do względnego porządku.
Przeciągnąłem
się, wszedłem do pokoju i ponowiłem próbę obudzenia tego drania.
-
Jeszcze chwila- marudził.
Zirytowany złapałem
za telefon. Odnalazłem numer Sakury i z premedytacja go wybrałem.
Włączyłem głośnik, usiadłem na łóżku obok tego śpiocha i czekałem na połączenie.
-
Tak?-usłyszałem głos Haruno.
- Cześć, Sakura.
- Naruto, o
co chodzi?
Neji w
błyskawicznym tempie usiadł i rozejrzał się po pokoju. Zachichotałem.
- Coś
się stało?- zapytała słysząc mój śmiech.
- Nie, nie.
Po prostu chciałem cię usłyszeć.
- Ech, Naruto.
Neji w
tym czasie zabijał mnie wzrokiem, ale nie odważył się odezwać.
- Mam
nadzieje, że w niczym nie przeszkodziłem.
- Nie
właśnie szłam na śniadanie.
- Ooo, wcześnie.
- Tak jakoś spać
nie mogłam.
- Ja też-
odparłem, posyłając Nejiemu mordercze spojrzenie.
- Biedactwo.
- He,
he- zaśmiałem się.- No, nic życzę smacznego. Do zobaczenia w szkole.
- No, pa.
- Pa, pa.
Rozłączyłem się.
- Zabije
cię- syknął Hyuuga, po czym rzucił się w moją stronę.
Zręcznie ominęłam
jego ramiona, stanąłem na środku pokoju, odwróciłem się do nie do niego tyłem i
klepnąłem w siedzenie.
- Pocałuj
mnie gdzieś- uśmiechnąłem się wrednie.
- U-zu-ma…-
nie dokończył, wylądował na ziemi zaplątany w pościel.
- To
musiało boleć- ukucnąłem przednim, jednak po za zasięgiem jego rąk.
- Niech ja
cię tylko dorwę…
- Tak,
tak- westchnąłem.- Zmiataj do łazienki. Ja tu trochę ogarnę.
Przeklinając pod
nosem powoli się podniósł. Zerknął na mnie jakoś dziwnie.
- To coś
nie przejdzie- wskazał na ochraniacz.
-
Czemu?- spytałem mało inteligentnie.
- W szkole, mi osobiście
się podoba.
- Kurka. I
co teraz? Tak namęczyłem się żeby to założyć- pomachałem ręką.- Pomóż mi
to ściągnąć.
Z
miną męczennika pomógł mi się wyplątać z mojego kochanego gadżetu. Zły wszedłem
do garderoby. Bez ceregieli zrzuciłem z siebie sweter, by po chwili założyć
czarny podkoszulek z granatowym napisem 4ever. Ściągnąłem z wieszaka czarną
bluzę z kapturem, odpiąłem łańcuch i założyłem pasek.
- Nie
musiałeś zaraz cały się przebierać- w drzwiach stał Neji.
- Taki
kaprys- odparłem.
-
Jak dziewczyna- zironizował.
-
Nie przesadzaj- warknąłem.
Ignorując
mnie wszedł i rozejrzał się z błyskiem w oczach.
- Jeju, a
ja musze iść w tym śmiesznym mundurku.
- Nikt
ci przecież nie każe.
Uśmiechnął
się do mnie łobuziarsko.
- Pożycz
mi ciuchy.
Wzruszyłem ramionami
i pozwoliłem mu wybrać, co tylko chce. Po chwili paradował w moich szarych
biodrówkach i białym t-shircie. Swoje długie włosy związał jedną z frotek, które
znalazł, w luźno na karku, celowo zostawiając kilka pasemek nieskrępowanych.
Wydybał jeszcze czarną kredkę do oczu podkreślając je delikatnie. Uniosłem jedną
braw, wyrażając swoje zdziwienie.
- No, co?
- Nic. Gotowy?
Przejechał dłonią
po nagim ramieniu.
- Chyba
tak- odparł niepewnie.
Westchnąłem
i sprawnie odnalazłem szarą koszule z białym smokiem na plecach.
-
Zakładaj- podałem mu.- Ujdzie.
-
Przynajmniej wyglądam lepiej niż ty.
Prychnąłem
i wypchałem go z garderoby. Zebraliśmy swoje rzeczy, po czym przepychając się
na schodach zeszliśmy na dół. W kuchni już była mama, która przywitała nas
z uśmiechem.
- Dzień
dobry- przywitał się z nią Neji.
- Witajcie.
Podeszła do
nasi pocałowała w policzek.
- Naru, co to za
sińce?- zapytała.
- Zdaje ci
się- zbyłem ją.
- Raczej
nie- westchnęła.- Kawy?
Po chwili
piłem cudownie mocną kawę, rozkoszując się jej doskonałym smakiem. Przygryzłem
tostami dolałem sobie więcej kawy, na co mama posłała mi dziwne spojrzenie.
- Jak się spało?
Wyspałeś się?- zagadała Hyuuge.
-
Dobrze, dziękuje- prychnąłem słysząc to.- I jeszcze raz przepraszam, że się
tak zwaliłem na głowę.
-
Nie przesadzaj. Naruto, jedz.
- Jem- odparłem.
- Zjadłeś
tylko jednego tosta i pijesz samą kawę. Która to?
Wzruszyłem ramionami.
- Co za chłopak-
warknęła.- Znowu ci humor nie dopisuje?
- Wszystko
w porządku- uśmiechnąłem się.
- To
dobrze- przyjrzała mi się uważnie.- A tak na marginesie, Sasori dzwonił wczoraj.
- I dopiero
teraz mi mówisz?- oburzyłem się.- Co chciał? Dlaczego nic nie wspomniał jak z
nim gadałem.
- Złożył
mi tylko gratulacje- zarumieniła się jak nastolatka.- I… Jak to on określił?
Aaa! Chce być ojcem chrzestnym.
Parsknąłem śmiechem.
Saso uwielbiał dzieci. Sam wychował się w licznej rodzinie, z którą niestety nie
utrzymywał kontaktów, byli mało tolerancyjni. Zawsze narzekał, że przez swoją
orientacje nigdy nie będzie ojcem. Na szczęście, Deidara przypomniał mu o czymś
takim jak adopcja, dzięki czemu spadł mu kamień z serca.
- Będzie w
tej roli niezastąpiony- powiedziałem pewnie.- Tylko uważaj, bo rozpieści
tego szkraba za bardzo.
Mama udała,
że robi przerażoną minę, po czym wyszła z kuchni zostawiając nas samych.
Neji patrzył na mnie nic nierozumiejącym wzrokiem.
- Mama spodziewa
się dziecka- wyjaśniłem.
- To
super- ucieszył się szczerze.- A tak na marginesie. To już 3 filiżanka,
dużo zamierzasz jeszcze wypić tej kawy?
- Siedź cicho- warknąłem
i odstawiłem niechętnie kubek.- Czas się zbierać. Jak znowu się spóźnię to Ino
mnie powiesi.
- Nie
spóźnisz się- zaprzeczył.- Jedziecie ze mną.
- Jakoś mnie
tonie pocieszyło.
- No, wiesz?!
Ze
śmiechem wypadłem z kuchni. Założyłem buty, złapałem za plecach i wypadłem z
domu.
-
Starzejesz się!- krzyknąłem do Nejiego, który podskakując na jednej nodze
zakładał buta.
- Wypchaj
się- odciął się.
- Bolało-
złapałem się teatralnie za serce i odrzuciłem na pięcie w małym piruecie.
Mój
wzrok zatrzymał się na, Sasuke, który przyglądał się mi z ciekawością.
-
Yo- przywitałem się.
- Pajac- mruknął
i przywitał się z Hyuugą mnie całkowicie ignorując.
- Jedziesz
z nami?- zapytał długowłosy.
- Jeśli obiecasz
że przeżyje- odparł poważnym tonem Uchiha.
Parsknąłem śmiechem.
- Ha, ha, ha
bardzo śmieszne- zakpił Neji.- Naruto, idź już lepiej po Ino.
- Już się
robi- zasalutowałem i z satysfakcją zauważyłem jak Sasuke próbuje ukryć
rozbawienie.
Pobiegłem
pod dom sąsiadki. Wyciągnąłem rękę i nacisnąłem dzwonek. Czekałem, ale nikt
nie otwierał. Powtórzyłem czynność kilka razy. Zrezygnowany spojrzałem
na czekających chłopaków, gdy ktoś gwałtownie chwycił mnie za przód bluzy
i wciągnął do środka. Złapałem gwałtownie powietrze zatrzymując się na kimś.
- Sorry-
jęknął ten ktoś.
Zdenerwowany przyjrzałem
się opierającej o mnie osobie, by rozpoznać w niej…
-
Riiko- wydukałem.- Co to miało być?
- Nic-
odparła uśmiechając się niepewnie.- Chciałam cię przestraszyć a tak sama przy
okazji jestem poszkodowana.
Odsunąłem się od
niej kręcąc z niedowierzaniem głową.
-
Następnym razem dobrze to przemyśl- poradziłem.
- Jasne.
- O, Naru co
tu robisz?- po schodach zeszła Ino.
- Przyszedłem
po ciebie.
- Szybko.
- Nie marudź
i chodź.
- Gdzie się
tak śpieszysz?- zapytała.
- Neji i
Sasuke czekają.
Zrobiła zdziwioną
minę, przez co wyglądał niesamowicie uroczo.
- Idziesz
czynie?- drażniłem.- Jak nie, to jedziemy bez ciebie.
- Menda- wyrwała
się z zamyślenia.
- Już uciekasz?-
zapytała zasmucona Riiko.
- Szkoła
wzywa- wzruszyłem ramionami.
- Odpuść
sobie- poradziła, a Ino walnęła ją w ramię.- Ałł, za co?
- Już ty
dobrze wiesz. Naru, idziemy.
-
Baju- zdarzyłem zawołać zanim zostałem wypchnięty za drzwi.
Złapałem równowagę,
objąłem Ino w pasie i westchnąłem.
- Dobij
mnie- szepnąłem tuż przy jej uchu.
- Mowy nie
ma- odparła.
- Bezlitosna..
- Phi.
-
Nareszcie- zawołał Neji.
- Cześć
wam- zawołała radośnie Yamanaka, a ja skorzystałem z chwili jej nieuwagi i
oparłem podbródek na jej ramieniu.- Ciężki jesteś.
- Noo.
- Co on taki bez
życia?
- Od rana
tak się zachowuje- stwierdził Neji.
Sasuke i
Ino spojrzeli na niego z ciekawością, przez co lekko się zarumienił.
- A ty
skąd wiesz?- zapytała ciekawie blondynka.
- Bo nocowałem u
niego- wzruszył ramionami.
- Oo. I
jak było?- dopytywała.
-
Super. Dowiedziałem się kilka przydatnych rzeczy…
-
Wyrzuciłeś mnie z łóżka- podsunąłem cicho.
- Że
co?-zawołała Ino, Neji zaniemówił a Sasuke spuścił zażenowany wzrok.
- No, co
to chyba nic złego skoro mu nie odpowiadało spanie ze mną- wzruszyłem
lekko ramionami nadal obserwując nadal ich zmieszane twarze.
-
Nie przypominam sobie tego- zamyślił się mój przyjaciel.
- Jasne, że nie-
sarknąłem.- Pewnie ci się śniło, że kogoś obmacujesz.
Neji zrobił
się czerwony jak burak.
- Jjjja nie,
Eee no- jąkał się.
- Daruj
sobie- wyszczerzyłem się.
Sasuke dusił się
z powstrzymywanego śmiechu a Ino coś mruczała pod nosem o bandzie idiotów.
- No, ale skąd
wiesz, że coś takiego mi się śniło?- w końcu się wysłowił.
Chwile zastanawiałem
się czy powiedzieć to głośno, ale zlitowałem się i podszedłem do niego. Po chwili
wyszeptałem.
- Bo
pomyliłeś mnie z tym kimś i dobierałeś się do mnie.
Neji
odskoczył. Nie wiem jak to możliwe, ale był jeszcze bardziej czerwony niż
wcześniej.
- Nnie
możliwe- jęknął.
- Ta? To
niby, czemu zaszyłem się na balkonie zamiast spać w ciepłym łóżeczku.
- A co
robiłeś na balkonie?- zainteresowała się Ino.
Kurcze chyba
za głośno to powiedziałem.
-
Podglądałem sąsiada- wymyśliłem na poczekaniu.
Na twarz
Sasuke tym momencie wypłynął delikatny rumieniec, co mnie trochę zdziwiło.
-
Zboczeniec- syknął wrogo.
Posłałem
mu przepraszający uśmiech, ale tylko prychnął rozdrażniony. Ino zaś śmiała
się głośno z tych nowych niespodziewanych wieści.
- Nie no.
Dawno tak wesoło nie było- uspokoiła się.- Naru, jesteś najlepszy. Tylko
trochę szokujący.
Znowu się
na niej uwiesiłem.
-
Tolerancja, tolerancja- w ten delikatny sposób przypomniałem jej o moich
skłonnościach.
Znowu
się zaśmiała a Sasuke spiorunował mnie wzrokiem.
- No,
co?- zapytałem go. Prychnął a ja nie mogłem się powstrzymać od komentarza.-
Jak kociak.
- Miałeś tak
do mnie nie mówić- zawołał oburzony.
- Nie mogę
się powstrzymać. Po za tym pasuje to do ciebie.
- Masz
racje- przyłączył się Neji.
- Odwalcie
się- warknął.
-
Faktycznie przywodzi na myśl rozzłoszczonego kociaka- zachwyciła się Ino.
- Aż chce się go
przytulić.
Uchiha odskoczył
delikatnie i spojrzał na mnie wrogo.
- Ani się
wa..- zamilkł czując czyjeś ramiona na swojej szyi.
Wyrwał
się przestraszony. Za nim stał Itachi z satysfakcją wypisaną na twarzy.
- Pogięło cię?!-
krzyknął młodszy z braci.
- Może- odparł
starszy z uśmiechem.- Wyręczyłem tylko Naru.
Sasuke znowu
prychnął niezadowolony.
- Faktycznie jak
kociak- zakpił z niego brat.
- Zamknij
się- warknął mój kolega, by po chwili zapytać podejrzliwie.- Czego chcesz?
- Naru-
Itachigo zignorował.- Liczę na rewanż za ostatnio.
Wyszczerzyłem się
w uśmiechu.
- Kiedy
tylko chcesz.
-
Następnym razem ty skapitulujesz- zagroził mi.
- Chciałbyś.
- No, my
tu gadu, gadu a czas leci- Itachi udał zmartwionego.- Nic lecę, bo się spóźnię
na uczelnie. Wam tez się radzę pospieszyć.
Neji zerknął
na zegarek i pobladł.
- Matko-
jęknął.
- Co?-
zapytała nie domyślnie Ino.
- Już 7:40.
Spojrzałem
na niego wstrząśnięty.
-
Żartujesz?- zapytał Sasuke.
Niestety
Neji nie żartował, przez co w ogromnym pośpiechu wsiadaliśmy do samochodu.
Ino usadowiła się obok kierowcy, przez co ja musiałem siedzieć z tyłu z Uchihą,
ale jakoś mi to w tej chwili nie przeszkadzało. Pomachałem na do widzenia
Itachiemu i już mknęliśmy ulicą w stronę skrzyżowania.
- I po co mi
to było- marudził Sasuke.- Mogłem spokojnie pojechać autobusem.
Spojrzałem
na jego twarz wykrzywioną w grymasie złości i niezadowolenia. Odruchowo
podniosłem rękę i zmierzwiłem mu włosy chcąc w ten sposób dodać mu otuchy. Spiorunowałem nie spojrzeniem, ale nie odtrącił mojej dłoni. Ośmielony tym
przesunąłem delikatnie palcami po jego włosach zahaczając o ucho. Wzdrygnął się,
po czym odsunął z delikatnym rumieńcem na twarzy. Zdziwiło mnie to.
- Zapnij
pasy- mruknął tylko odwracając się w stroną okna.
Posłuchałem.
Dziwne. Dlaczego tak zareagował? Ja się tylko wygłupiam.
Utkwiłem wzrok w
swojej dłoni, jakby znała na to odpowiedz.
A jeśli on mylnie odbiera moje zachowanie? Klepnąłem się
dłonią w czoło. Idiota ze mnie. Owszem jest przystojny, ale nie w moim typie.
Powinienem zacząć go traktować jak kolegę a nie prowokować.
Z rozmyślań
wyrwało mnie hamowanie i głośny protest Ino. Wysiedliśmy z samochodu. Byliśmy
przed czasem. Nie oglądając się ruszyłem do budynku. Neji dogonił mnie i uwiesił
się na mnie z uśmiechem.
- Co to
było?- zapytał wścibsko.
- Co?- odparłem.
- To
w samochodzie.
- Nie wiem,
o czym mówisz.
- Nie
udawaj. Podoba ci się.
- Nie-
odparłem nie zwalniając.
- Dlaczego nie?
- Nie jest
w moim typie.
- No, co
ty… Jest przystojny, inteligentny ….
Zamarłem w
półkroku patrząc na niego jak na kosmitę.
- Co
ty sugerujesz?- syknąłem.
- No, ja
tentego- zaplątał się.
- Ech-
westchnąłem, po czym ruszyłem dalej.- Wole rudych.
Teraz to on
się zatrzymał.
-
Kurcze- jęknął.
- No, co?
- A
zapowiadało się tak fajnie.
- Nie
żartuj sobie- warknąłem.
- Ja nie mam nic
przeciw takim związkom.
- Jak
miło- zakpiłem.
- Ale od Gaary z
daleka- ostrzegł mnie nagle, a ja dopiero przypomniałem sobie że jest on rudy.
-
Ok.- wzruszyłem ramionami, nie pociągał mnie.
-
Dobra. Pogadamy później- zawołał znikając w tłumie.
- Lepiej
nie- mruknąłem.
W co ja się wplątałem? Ale chwila! Czyżby ten idiota chciał
mnie swatać? Nie, no! Wolne żarty.
Wszedłem do klasy
mruknąłem do Shiki jakieś przywitanie, po czym osunąłem się na swoje miejsce.
- A tobie,
co znowu?- zapytał Nara.
-
Neji- odpowiedziałem i ukryłem głowę w ramionach.
- Nie rozumiem.
- Nocował
u mnie- mój głos był przytłumiony i jakoś taki dziwny.
- Co nie dał
ci spokoju z tą gitarą?
- Żeby
tylko- uniosłem się delikatnie na ramionach.- Spać mi nie dał.
Shikamaru stłumił
chichot.
- Ha, ha,
ha, ale śmieszne- mruknąłem.
- Dlatego się śmieje- zakpił.
Naszą
rozmowę przerwał nauczyciel matematyki. Starałem się skoncentrować, co jakimś
cudem mi wyszło. Na spółkę, z Shikamaru rozwiązywaliśmy zadania komentując je
szeptem. Nie da się ukryć. Nara był niesamowicie inteligentny, przez co musiałem
się nieźle starać by mu dorównać.
Przerwę powitaliśmy
z ulgą. Jednak to nie trwało długo, bo do naszej klasy wparował Neji z szerokim
uśmiechem na twarzy.
- Co ty
tu robisz?- jęknąłem opadając na ławkę.
-
Stoję- wyszczerzył się.
- Aha-
starałem się go zbyć, ale wrył się na moja ławkę.
- Gdzie
pchasz tą dupę?- zapytałem siadając prosto.
- Podoba ci
się nie?
Wywróciłem oczami,
rejestrując cichy śmiech Shikamaru i Sakury. Hyuuga położył mi dłoń na głowie
mierzwiąc włosy.
-
Przestań- zaprotestowałem.
- Nie.
Odchyliłem
się na krzesełku tym samym znajdując się po za zasięgiem jego rąk.
- Więc, po co tu
przyszedłeś?- zapytałem znowu.
- Bo
się stęskniłem.
Shika
parsknął śmiechem chowając się głowę w ramionach.
- No,
co?- zapytał Neji z miną niewiniątka.
Za
jakie grzechy? Nic nikomu nie zrobiłem…
Hyuuga zmył
się zaraz po dzwonku. Humor mi się poprawił jak tylko wszedł nauczyciel chemii.
Z niekłamaną radością słuchałem wykładu o wodorze i jego zastosowaniu.
Ucieszyliśmy się, kiedy nauczyciel obwieścił, że następna lekcja będzie w sali
chemicznej gdzie pokarze nam kilka doświadczeń.
Na
następnej przerwie znowu przyszedł, Neji co mnie wytrąciło z równowagi ku
uciesze Shikamaru i Sasuke. Sakura była lekko zmieszana tymi odwiedzinami, ale
dzielnie się trzymała.
Długa
przerwa zleciała mi w towarzystwie Nejiego, Sakury, Shikamaru i Temari. Musze
przyznać, że powoli zaczynałem trącić cierpliwość, zachodząc w głowę, co ten
Hyuuga kombinuje.
- Neji, o
co chodzi?- zapytałem przerywając mu rozmowę z Temari.
- Nie rozumiem.
- Nie
udawaj głupa. Dlaczego przychodzisz tu na każdej przerwie.
- Już
mówiłem, że z tęsknoty.
Temari z
Sakurą zachichotały kiedy walnąłem czołem o blat ławki.
- Nie
dobijaj mnie- warknąłem.- Co mam zrobić żebyś mnie nie prześladował?
- Ja cię
nie prześladuje- wygiął wargi w wrednym uśmieszku.
- Drań- zacząłem
marudzić.
- Oj,
nie przesadzaj i tak wiem, że mnie kochasz.
-
Jasne- zakpiłem.
Cisza. Wróciliśmy
do jedzenia. W pewnym momencie Neji oparł się wygodnie o mnie z premedytacją.
Wiedział że mnie to wkurzy a ja chciałem zagrać odpornego na jego zagrywki.
Miarka jednak się przebrała, kiedy dobrał się do mojej bluzy i zaczął bawić się
zamkiem. Z irytacja zwaliłem go z siebie, po czym warknąłem.
- Zrobię,
co tylko chcesz tylko daj mi trochę spokoju.
Już
po wypowiedzeniu tego zdania wiedziałem, że wpakowałem się w jakieś bagno, a
mina Nejiego mnie o w tym utwierdziła.
-
Wszystko?- zapytał z błyskiem w oku.
- Może
jednak nie- zaprzeczyłem cicho.
- To się
nie odczepię- stwierdził.
Westchnąłem. Taktyka
Nejiego była bezbłędna. Prawidłowo odgadł to, że nie lubię natręctwa i sprytnie
to wykorzystał. Na moje nieszczęście nie musiał długo się starać by osiągnąć
cel. Do jego sukcesu niechybnie przyczyniło się moje zmęczenie oraz otępienie spowodowane
niewyspaniem.
- Ok. Mów, czego
chcesz- poddałem się.
- Przyłącz
się do zespołu.
Spojrzałem
na niego jak skazaniec. Na jego twarzy widniało napięcie i niepewność.
Westchnąłem i przetarłem dłonią oczy. Wiedziałem, że z tym wiąże się duża
odpowiedzialność,stres i na pewno nie święty spokój.
- Ale nie
miej do mnie później pretensji- ostrzegłem.
- Nie
będę- zapewnił.- Naprawdę się zgadzasz?
- Tak.
- JUHU-
wydarł się, wstając z krzesła i wykonując coś na kształt tańca radości.
Dołączył
do niego Shikamaru, po czym zaczęli coś wyśpiewywać. Nie miałem siły ich
słuchać, ale dla reszty było to niezłe widowisko. Kiedy tylko się troszkę
uspokoili, Nara zmusił mnie do wstania a Hyuuga oznajmił swojej publiczności.
- Panie
i panowie- zrobił teatralną pauzę.- Chciałbym wam oznajmić bardzo dobrą nowinę..
- Co
będziesz tatusiem?- krzyknął ktoś w tyłu klasy a reszta się zaśmiała.
Neji
zarumienił się lekko, ale nie dał się zbić z tropu.
-
Oczywiście, jeśli ty będziesz mamusią- odgryzł się.
Salwa śmiechu.
- Więc o
co chodzi?- zapytał ktoś.
- Zespół
Kage zdobył nowego członka. Przedstawiam wam, Naruto Uzumakiego naszego nowego
gitarzystę.
Kilka
dziewczyn zapiszczało. Ktoś mnie klepnął w plecy.
- A co
z Hidanem?- zapytała jakaś dziewczyna.
- Woli
bas- zawołał Shika.
Po
tych rewolucjach ludzie zaczęli mi gratulować wypytując o datę koncertu. Byłem
tym lekko skołowany. Dzwonek na lekcję przyjąłem jak wybawienie. Starałem się
nie myśleć o tym ze popełniłem głupstwo wyrażając zgodę na dołączenie do
zespołu. Jakoś dotrwałem do końca zajęć. Szybko się pożegnałem ze wszystkimi i
czym prędzej udałem się na przystanek. Na szczęście nikt mnie nie zaczepiał,
dzięki temu spokojnie dotarłem do domu.
Wchodząc do domu
o omal nie potraciłem mamy, która właśnie wychodziła. Zdążyła mnie
tylko poinformować, że obiad jest w piekarniku i już jej nie było. Nie byłem
głodny, więc poszedłem do siebie. Włączyłem telewizor, odnalazłem kanał muzyczny
i rozłożyłem się na łóżku z zamiarem zrelaksowania się.
Godzinę
później usłyszałem pukanie do drzwi.
-
Proszę- zawołałem, ściszając przy okazji muzykę.
W
drzwiach stanęła Kloe.
- Poczytasz mi?-
zapytała słodkim głosikiem.
Wyłączyłem telewizor,
przesunąłem się trochę opierając się o ścianę i poklepałem miejsce obok siebie.
Klo moja zgodę przyjęła z głośnym piskiem. Wzięła mały rozbieg, po czym wskoczyła
na łóżko. Chwilę zajęło nim się wygodnie rozłożyła z głową na poduszce. Wziąłem
od niej książkę i zacząłem czytać „Opowieści z Narnii: Lew,czarownica i stara
szafa” C.S. Lewis.
Czytanie szło mi
dość sprawnie przerywanie jednak od czasu do czasu komentarzami, Kloe. W połowię
4 rozdziału zacząłem ziewać, Klo także.
- Zaśpiewaj-
mruknęła sennie.
Zaznaczyłem
stronę zakładką, którą przyniosła ze sobą i odłożyłem książkę na stolik obok
łóżka. Ułożyłem się wygodniej przykrywając nas kołdrą, po czym zaśpiewałem jej
ulubioną kołysankę, którą kiedyś wymyśliłem.
*
Czy słyszysz jak
szumi wiatr,
tam hen w koronach
drzew?
Czy słyszysz jak
szumi woda,
co po kamieniach
mknie?
Czy słyszysz jak
śpiewa ptak,
gdy słońce idzie
spać?
Wsłuchaj się w
ten czar.
Daj ponieść się
do krainy snów.
Tam nie potrzeba
słów.
No, idź. Ja będę
czuwać tu.
Uśmiechnąłem się
słysząc miarowy oddech Kloe. Przyglądałem się jej przez chwilę i ułożyłem się
obok niej. Ukołysany jej oddechem i zmęczeniem zasnąłem.
* Kołysanka mojego autorstwa napisana dla siostrzenicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz