czwartek, 11 października 2012

Rozdział 2 a

Betowane przez Ariane

02.

Zaczęliśmy wnosić rzeczy. Było przy tym dużo zabawy. Przyszła nawet Ino i jej mama. To miłe, że są tak gościnnymi osobami.
Ino coraz bardziej mi się podobała. Nie to, że mam na nią chrapkę czy coś. Raczej nie uważam jej za materiał na moją dziewczynę. Na przyjaciółkę tak i to w 100%. Jest szalenie miła i przyjacielska a do tego rozgadana. A ja myślałem, że nikt nie przegada Kloe. Moja słodka siostrzyczka jest nią zachwycona i to chyba z wzajemnością.
Dostałem jeszcze od taty nasza plazmę 40 cali, bo w salonie jest nowiutkie kino domowe z plazmą 52 cale. To najlepszy dzień od niepamiętnych czasów.
Kiedy zasiedliśmy do posiłku było grubo po 21. Ino i jej mama zjadły z nami. Dawno nie jadłem sushi. Klo oznajmiła wszem i wobec, że surowej ryby nie zje, ale udało mi się ją przekupić. Aru był podejrzanie cichy i spokojny. Szybko domyśliłem się, co jest tego przyczyną. Maślanymi oczami wodził za naszą piękną Ino. Nie dziwiłem się mu.
Około 22 wziąłem prysznic i ubrałem się w szare spodnie od dresu. Nie miałem ochoty spać. Nie tylko ja ,nawiasem mówiąc. Szybko znalazłem jakąś bluzę i zszedłem na dół. Mama robiła właśnie kawę a tata wyciągał Monopoli.
Yeee, trzeba zagrać. Ciekawe, jakie stawki?
Rozłożyłem się na kanapie koloru kawy z mleczkiem. Aru szturchnął mnie z łokcia.
- Bez stawek.- mruknął niepocieszony.
Łeeeee… a już myślałem, że zarobię.
Po ostatnich trzech wieczorkach miałem 150 funtów. No, ale dla rozrywki też można zagrać.
Godzina 3:15 rano. Wlekę się do łóżka. Jestem padnięty jak mucha. Dobrze, że nie graliśmy na kasę, jakoś mi nie szło.
Gdzie ta łazienka? Jak mi się chce spaaaać.
Look’am jeszcze na telefon. 4 nieodebrane wiadomości. Rano przeczytam…
Obudził mnie jakiś hałas z dołu. Zerkam na zegarek.
10:05… Gezzzz mama śniadanie robi. Zaspała i teraz się wyżywa…
Przykryłem głowę kołdrą, ale wiedziałem że już nie zasnę.
Parszywie zaczęty dzień…
Zwlekam się z łóżka i idę do łazienki . Fajnie, że jest do niej wejście też z pokoju a nie tylko z garderoby. Wyskakuje z ciuchów i wchodzę pod prysznic. Zimna woda od razu mnie pobudza. Uwielbiam ten dreszcz na plecach.
Żel.. żel… a jest.
Zapach pomarańczy jest boski. Szybko wcieram go w skórę i włosy. Woda nie jest już tak lodowata wiec pozwalam sobie na luksus cieszenia się chwilą.
Dobra, dość.
Zakręcam wodę i łapie ręcznik. Pobieżnie się wycieram i lecę do garderoby po ciuszki.
Bokserki, skarpetki, jasne dopasowane jeansy i niebieski t-shirt oraz czarka siateczkowa koszulka. Czarny pasek i wisiorek z topazu na szyje. Włosy- odrobina lakieru wystarczy. No! W końcu czuje się dobrze.
Czarne adidasy w rękę i do pokoju po telefon.
- H-hej…
Zawał! W pokoju przy biurku siedzi Ino. Widzę na jej twarzy malujące się zażenowanie.
- Cześć! Ale mnie przestraszyłaś.
- Wybacz.- uśmiechnęła się.- Twoja mama mnie tu przysłała, miałam cię zbudzić.
... Zbudzić… mamuśka już kombinuje…
- Ale już nie śpisz więc jest ok.
Nadal patrzę na nią jak na kosmitkę.
- Jakie masz na dzisiaj plany?- pyta nagle.
- Plany?- O ja nie mogę! Ale inteligentna odpowiedź.- Nie mam.
- To może wybrał byś się ze mną na miasto?
- Chętnie.
- A wieczorem, co robisz?
Czerwona lampka zapaliła się mi przed oczami.
- Nie mam planów.
- Wiesz jestem zaproszona na imprezę urodzinową do kolegi, ale nie mam z kim pójść. Więc, jeśli nie masz planów to mógłbyś pójść ze mną.
Zatkało mnie. Dosłownie i w przenośni. I co ja mam jej niby odpowiedzieć?
- No nie wiem.- zacząłem niepewnie.- Nikogo tu oprócz ciebie nie znam…
- To poznasz.- przerwała mi.- To znakomita okazja na zawarcie znajomości.
Spojrzałem na nią nie zdecydowany.
- Oj zgódź się.- nalegała.- Co ci szkodzi?
No właśnie nic. Raz kozie śmierć.
- No dobra…
- Yataaa! 
Takiego entuzjazmu się nie spodziewałem. W następnej chwili zostałem zaciągnięty siłą na dół. Ledwo wziąłem portfel i założyłem buty a już byłem na dworze. Ino była zachwycona. Nawijała o czymś, co kompletnie nie miało dla mnie znaczenia.
Jakby ktoś spytałby się mnie jak znalazłem w centrum ,to nie wiedziałbym co odpowiedzieć. Po raz któryś z kolei w ciągu 24 godzin zbaraniałem.
- To może najpierw coś dla mnie?- pyta nieśmiało moja towarzyszka.
- Jasne.
Uwielbiam zakupy. Zresztą po tylu godzinach spędzonych w centrach handlowych z Didim to nikomu bym się nie dziwił.
Wchodzimy do jakiegoś butiku z ubraniami. Nic, na co oko mógłbym zawiesić nie ma, ale Ino wytrwale buszuje. Błysk błękitu przykuł moją uwagę. Stając obok blondynki i szukam coś, co by zwróciło moją uwagę. Ha! Wiedziałem. Ciemnoniebieskie bolerko z krótkim rękawkiem.
- To.- oznajmiam i pokazuje Ino.
Popatrzyła na mnie jak na wariata.
- Nawet nie dyskutuj ze mną.- powiedziałem to tonem, który przybierał Didi w takich momentach.
- No dobra.- mruknęła z niewyraźną miną, nadal nie przekonana.
Zapłaciła za nie i wyszliśmy. Następny sklep. Nic ciekawego. Dwa następne spodnie rurki i jakiś top. Idziemy dalej.
O! Ta witryna mi się podoba.
Wpycham Ino na chama do środka. Widać że nie jest tym zachwycona.
- Daj spokój nie tego szukam.- oburzyła się.
Zagranie numer dwa .Spojrzenie Sasoriego, gdy ktoś go irytuje. Chyba ją przestraszyłem.
Spódnice, spódniczki, suknie, sukienki, żakiety, spodnie. Wróć! Sukienki. Czerwone, czarne, niebieskie, zielone a to, co za kolor?
Moją uwagę zwróciła srebrnoszara sukienka.
- Przymierz.
- Chyba śnisz…
- Ino…- westchnąłem.- Przymierzanie nic nie kosztuje.
Posłała mi cierpiętnicze spojrzenie i pomaszerowała do przymierzalni. Do mnie podeszła starsza ekspedientka ,zwracając uwagę na inne kreacje, ale one już mnie nie interesowały.
- Wyglądam na 20 kilka lat!- usłyszałem bunt blondynki.
- Nie marudź, tylko wyłaź.- ponagliłem.
Zasłona zafalowała delikatnie a po chwili została odsunięta. Moim oczom ukazał się ponętny obrazek. Sukienka idealnie podkreślała to, co miała podkreślić. Czyli wąską talie, ładne piersi i biodra.
Sukienka nie była prosta. Delikatnie marszczona na piersiach i brzuchu zaś od bioder w dół była poszerzana. Sięgała Ino grubo przed kolana. Mi się podobała w tej sukience.
- Czegoś brakuje.- mówiłem do siebie. Wyciągnąłem bolerko i podałem jej.- Włóż.
Efekt nie powala na kolana, ale to dobry początek. Podszedłem do niej i rozpuściłem jej długie włosy, następnie zrobiłem luźnego koka na karku.
- Stań na palcach.- poleciłem.- Teraz tylko delikatny makijaż i żaden ci się nie oprze.
- Delikatny?- spytała nadal wpatrując się zafascynowana w swoje odbicie.
- No. Podkład, trochę pudru, tusz, kredka i błyszczyk.- wyliczałem.- Jakieś kolczyki, ale nic przesadzonego.
Ekspedientka kiwała głową na znak, że się ze mną zgadza.
- Skąd ty to wszystko wiesz?- spytała Ino a ja zabrałem rękę z jej włosów.
- Długa historia…
Cmoknęła mnie w policzek i zniknęła za zasłoną.
- Naru jesteś genialny!- usłyszałem.
Chyba się zarumieniłem, bo kobieta zachichotała. Ale wtopa.
Ino już w swoich ciuchach i rozpuszczonych włosach wyszła z przebieralni.
- Kupuje.- oznajmiła.
- Dobra decyzja.- stwierdziła sprzedawczyni i uśmiechnęła się przyjaźnie.
Zaraz później zaczęło się polowanie na buty. Ino chciała koniecznie szpilki. Nie udało mi się ją odwieść od tego pomysłu. Czas na prezenty. Dowiedziałem, się że jubilat ma na imię Chouji. Moja ocena po wysłuchaniu opinii na jego temat to: obżartuch. Tylko, co takiemu kupić?
Ino znalazła u jubilera jakieś srebrne kolczyki. Mi się spodobały nieśmiertelniki. Okazało się, że wciągu 20 minut mogę mieć taki, jaki chce. Od razu zamówiłem. Z pomocą niebieskookiej wpisałem datę jego urodzin, imię i nazwisko.
Mieliśmy chwile by odpocząć w kawiarni.
- Jestem padnięta!
- Aż tak źle?- zapytałem.
Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Gdy pojawiła się kelnerka zamówiłem kawę i kawałek szarlotki. Yamanaka zaś herbatę i frytki.
- Ale jestem głodna!- westchnęła na co ja parsknąłem.
Też byłem głodny, przecież przez nią nie zjadłem śniadania. Zerknąłem na zegarek i wytrzeszczyłem oczy .15:45.
- Ooo, Ino!
W naszą stronę szły dwie dziewczyny. Jedna o różowych włosach do ramion. Ubrana w popielate spodnie rurki i czerwony top. Druga miała włosy coś pomiędzy wiśnią i rudym. Nosiła okulary, co dodawało jej uroku. Ubrana była w czarne bojówki i brązowy top z jakimś nadrukiem.
- Hej Sakura, Karin.
Dziewczyny powitały się całusami w policzek.
- A to, kto?- spytała różowo włosa.
- To Uzumaki Naruto, mój nowy sąsiad i stylista.- oznajmiła z dumą Ino.
- Stylista?- spytała okularnica.
- Zobaczycie u Cho.- trajkotała blondynka.
Temat zszedł na ciuchy i zakupy. Nie no, ja mogę kupować, ale nie gadać o tym. Z nudów wyciągnąłem telefon. 7 wiadomości nie odebranych i 3 połączenia. Sprawdzam. No tak, któż by inny niż Dii.

Jak tam?

Nudzi mi się. Sas jest na sesji a co u Cb?

Jesteście już na miejscu?

HALOJest tam kto?

Nie olewaj mnie…

Naruto jak nie odpiszesz, to pogadamy inaczej!
Kur… Naru żyjesz?

Szybko odpisałem.

Żyje. Miałem urwanie głowy, wybacz.

- Naru my idziemy do łazienki.- oznajmiła Ino i już ich nie było.
Nie przejąłem się tym. No i w końcu moją kawunie dostałem. Bez cukru i śmietanki. Mrrrr pycha.

SMS od: DiDi ***

A no właśnie jak tam? Zdążyłeś się rozpakować?

Tak. Teraz siedzę w kawiarni i czekam na moją nową znajomą.

Ta szarlotka też niczego sobie wygląda. Ciekawe czy też tak dobrze smakuje.
SMS od: DiDi **
Nie no, zdradzasz mnie! Jaka ona jest?!

Zakrztusiłem się. Cały Didera.
- Nic ci nie jest?
Obok mnie stanęły Ino i jej znajome.
- Nie ,nic.- odparłem a na klawiaturze wystukałem.
Chcesz żebym zszedł z tego świata? Jest fajna, ale nie startuje do niej. Za bardzo ciebie przypomina. Nie tylko z charakteru, ale i z wyglądu.

- Jejuuu!- jęknęła Ino.- Jeszcze do domu. Kąpiel, makijaż, ubrać się. Załamie się.
- Nie tylko ty.- odpowiedziała różowo włosa. Sakura ,chyba.
- Naruuu…- marudziła dalej Ino.
- Hmmm?
- Jak ja ci zazdroszczę…
- Czego?
- Że jesteś facetem…
Ta uwaga mnie rozśmieszyła. Tak Ino i Dii są do siebie podobni ,przez co na dłuższą metę ,nie do wytrzymania.
SMS od: DiDi **
Już ją lubię! A po za tym, co na horyzoncie?

Jej przyjaciółki. Też niczego sobie. Obyczaje jeszcze jakieś na imprezie…

- Naru…
- Tak?
- Z kim mnie zdradzasz?
Spojrzałem na nią ogłupiały. A ta mała zaraza szczerzyła się do mnie zadowolona.
- Więc?
- Z Dii.
- Więc masz dziewczynę?
Musiała to mówić akurat jak pije?
Szybka interwencja Sakury uratowała mnie przed zejściem z tego świata.
- To chłopak.- zacząłem tłumaczyć.- Do tego zajęty.
- Buuu!
Zamorduję tą blondynkę kiedyś!
- Ino przeraża mnie twój brak taktu.- oznajmiła Sakura.
- E, tam.- mruknęła pod nosem.- Staram się tylko coś więcej o nim dowiedzieć.
- A co chcesz wiedzieć?- pytam ją.
- Hmmm... Zastanówmy się.- postukała jednym palcem o dolną wargę.- Ile złamanych serc zostawiłeś w Londynie?
- Londynie?!- zdumiały się Sakura i Karin.
Zacząłem się poważnie zastanawiać ,czy się nie ulotnić.
- Z tego co wiem ani jednego.- odparłem.
-Nie żartuj!- zaśmiała się Sakura.- A dziewczyna?
Dobre pytanie. Lisa nie przejęła się tym zbytnio, że wyjeżdżam. Nie mówiliśmy o rozstaniu, ale czy nadal byliśmy parą?
- Nie wiem czy nadal ją mam.- odpowiedziałem przygnębiony.
- Ale dlaczego nie wiesz?- dopytywała się Karin.
- Ja i Lisa byliśmy raczej parą na pokaz. Jedna zdrada więcej czy mniej nie robiła różnicy.
- To okropne!- zawołały wszystkie razem.
- Norma. Jeśli kogoś już ma ,to się cieszę.
Ino i Sakura spojrzały na mnie jakoś dziwnie, aż mnie ciarki przeszły.
- Ja odpadam.- oznajmiła Karin.
- Ja raczej też.- wyznała Ino.
- A ja bardzo chętnie.- uśmiech jaki posłała mi Sakura przeraził mnie.
- Ale o co chodzi?- spytałem zdezorientowany.
- Pobawię się w rycerza w lśniącej zbroi i w szkolę poudaje twoją dziewczynę.
- To jakiś żart?
Sakura zachichotała.
- Nie.
- Ale, dlaczego?
- Faceci.- zaczęła narzekać różowo-włosa.- Po to by cię dziewczyny nie zamęczyły już pierwszego dnia w szkole.
- Dzięki.
Jej logika mnie przeraziła. Rozmowa zeszła na bardziej przyziemne tematy, czyli na ludzi ze szkoły.
Znowu dostałem wiadomość od Dii. Kiedy zacząłem czytać Ino podeszła do mnie i uwiesiła się mina ramieniu.

Nie no szybki jesteś! Sas będzie pod wrażeniem. Czekam na pełen reportaż. A tak na marginesie… Kochasz mnie jeszcze?

- Nie ładnie tak czytać cudze wiadomości.- mruknąłem. Ino spłonęła rumieńcem, ale nie odeszła.
Jak mi się zechce to ci napisze… Kocham.  Czasami…

Yamanaka zamrugała oczami zdziwiona, ale tego nie skomentowała. Dopiłem kawę i poszliśmy do jubilera po moje zamówienie. W drodze powrotnej nie odzywaliśmy się prawie wcale. Jazda metrem nie należy do moich ulubionych środków transportu.
- Do zobaczenia!- zawołała Sakura i razem z Karin zniknęły nam z oczu.
- Daj mi swoją komórkę.- oznajmiła nagle Ino.
Podałem jej i patrzyłem jak wstukuje na niej swój numer. Między czasie doszliśmy pod jej dom.
- To, o której mam po ciebie przyjść?- spytałem odbierając od niej mój telefon.
- 19:30.- odpowiedziała pewnym głosem.- Powiedz rodzicom, że będziesz nocował po za domem.
- Ok.
Powoli wszedłem do domu. Miałem jakieś dwie godziny był coś zjeść i się przyszykować. Kloe jak tylko mnie zobaczyła chciała wiedzieć, co robiłem i gdzie byłem. Szybko ją zbyłem. Z rodzicami też nie miałem problemu, zgodzili się bez problemów.
Wziąłem szybki prysznic po czym zacząłem szukać ciuchów. Czarne dopasowane spodnie, biodrówki i granatowa koszula. Nie zapiąłem dwóch ostatnich guzików przy szyi. Podwinąłem też byle jak rękawy, żeby nadać sobie trochę niechlujnego wyglądu. Włosy spryskałem lakierem a na przegubie prawej dłoni miałem kilka ręcznie robionych bransoletek z sznurka. Po namyśle założyłem biały krawat. Poluźniłem go by pasował do niegrzecznego wizerunku.
No i kto tu rządzi?
19:20. Trzeba się zbierać. Zabieram jeansową kurtkę, prezent i klucze. Sprawdzam szybko czy mam telefon i portfel.
Następna wiadomość. Ale on jest dziś rozgadany.

Czasem?!

Uśmiecham się pod nosem. I pomyśleć, że Didi jest starszy ode mnie o 5 lat.

Tak, czasem łobuzie. Śpieszę się ,pogadamy później.

Stanąłem pod domem Ino. Zadzwoniłem.
- Dobry wieczór.- przywitałem się z mamą Yamanaki.- Ino już gotowa?
- Witaj. Poczekaj chwilkę.- zniknęła za drzwiami.- Ino!
- Już idę!
Kiedy stanęła w drzwiach to nie mogłem oderwać od niej spojrzenia. Zrobiła tak jak jej radziłem i dodała kilka elementów od siebie. Wyglądała przepięknie.
- Naru wyglądasz jak model!- zawołała, a w jej oczach widziałem podziw.
- Ty za to nie odpędzisz się od facetów.
- Tylko jeden mi w głowie.- zaśmiała się.- A do ochrony mam ciebie.
- Służę uprzejmie.- z poważnym wyrazem twarzy, zrobiłem przed nią ukłon.
- Mamuś, możemy jechać.
Pani Yamanaka wyszła do nas i razem poszliśmy do samochodu.

Ciekawe, co mnie jeszcze dziś czeka…?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz