01. O moim życiu…
I znów się przeprowadzamy. Który to już raz? Nie pamiętam. Rodzice są zachwyceni, Kloe śpiąca a Miharu i ja znudzeni. Tak. To następna przeprowadzka, tym razem tylko do Tokio.
Miło…
Szczęśliwa rodzinka. Ale tylko na obrazku. Jak każdy borykamy się z problemami. Rozstania, powroty…
Tata opuścił mamę ,zanim ta mnie urodziła. Długo borykała się sama z problemami. Nie ukrywała przede mną, że chciała mnie oddać. Pomogła jej wtedy stara przyjaciółka i jakoś się żyło…
Zaprzyjaźniłem się z rodziną Hyuuga. Ciekawe, co u Hiaty i Neji’ego? Gdy ich wspominam na moich ustać wykwita uśmiech. Zawsze pakowaliśmy się w tarapaty. Ile to drzew nas niemiło pamięta? Ha! Hina musiała każde zwiedzić… No a my za nią. Gdy miałem 10 lat wyprowadzili się. Nastały dla mnie ciche dni. Podciągnąłem się nauce i odkryłem, że bycie mądrym nie jest takie złe jak myślałem. Jeszcze listy od Hiny i Ne. Było znośnie.
Rok później wyjechaliśmy do Londynu. Zaczęło się nam lepiej powodzić. Mama miała niezłą pracę i zarabiała niezłą kasę. Bajka. Każdy chce takie życie. W dostatku i szczęściu. Na 12 urodziny mieliśmy pojechać na Cypr. Nie udało się. Dostałem najgorszy prezent pod słońcem. No wtedy tak przynajmniej myślałem…
Nie wiem, jakim cudem się znowu spotkali… Po prostu tata wrócił, ale nie sam. Nie mogłem zrozumieć jak mogła mu wybaczyć. Widziałem jak patrzą na siebie zakochanym wzrokiem. A ja…? Ja ich nienawidziłem…
Wpadłem w złe towarzystwo. Zacząłem brać prochy ,pić, palić. Nauki jako tako nie zaniedbałem. Pół roku trwało moje zawieszenie w próżni. Nigdy tego nie zapomnę…
Przeze mnie Kloe omal nie umarła. Wyobrażacie sobie prawie 3 letnie dziecko, które nałykało się jakiegoś paskudztwa? Gehenna.
Rodzice gdzieś wyszli a ja musiałem pilnować moje młodsze rodzeństwo, Kloe i Miharu. Lecz zamiast to robić, oglądałem jakiś kryminał. Nie mam do tej pory pojęcia ,jak taki brzdąc dostał się do apteczki. Ile i czego się nałykała ,nie wiem. Pamiętam jak do mojego pokoju wpadł zapłakany Miharu. „Klo” - tylko tyle powiedział, a mi od razu zrobiło się słabo. Znalazłem ją w łazience ,między opakowaniami tabletek. Była blada, ale się dzielnie trzymała, bo na jej sinych ustach wciąż tkwił uśmiech.
„ Naruś… Spać…”
Zadzwoniłem po pogotowie i starałem się nie dopuścić by zasnęła. W głowie kołatała mi się jedna myśl. „ Nie umieraj”.
Brat zadzwonił po rodziców. Przyjechali zaraz po karetce. Widziałem na ich twarzach złość i zawód. Długie godziny w szpitalu… I w końcu, szczęśliwa nowina: „Będzie żyła. Gdyby nie państwa syn, nie miałaby szans”. To mnie załamało.
Znowu się zmieniłem. Stałem się wzorowym bratem i synem. Zmieniłem znajomych i rzuciłem nałogi. Zakochałem się. Emi… Ciemnowłosa i szarooka. Byliśmy ze sobą 2 miesiące. O dwa za dużo. Nie warto tego pamiętać.
Później poznałem Sasoriego. Piękne ,czerwone włosy i brązowo-czerwone oczy. Szybko zdobył moją przyjaźń. Sas jest ode mnie o 8 lat starszy, ale to nie problem. Czasami się zastanawiam, kto tu, kogo uwiódł. Rok później zerwaliśmy. Uznaliśmy, że raczej kochamy się jak bracia a nie jak para i w ten sposób zyskałem wspaniałego starszego brata.
Lisa… nadal jesteśmy razem. Rudowłosa i zielonooka. Piękna i kapryśna, czego chcieć więcej? Od początku umówiliśmy się na tolerancyjny i luźny związek. Ja przymykałem oczy na jej zdrady ,ona na moje. Idealny układ, który omal nie rozpadł się przez Deidare. Niebieskooki blondyn, mniam . Poznaliśmy się przez przypadek w parku. Myślałem, że jest dziewczyną. Miał długie włosy i te smutne spojrzenie. Okazało się, że dziewczyna z nim zerwała, bo była porównywana do niego. Didi starszy o 5 lat ,marzący o karierze modela.
Schowałem dumę do kieszeni i poznałem go z Saso. Od razu poznałem spojrzenie, jakim mój braciszek obdarzył blondyna. Nie odzywałem się do nich przez miesiąc, szukając pocieszenia u Lisy. Później dopiero ,zacząłem cieszyć się ich szczęściem.
Dziś mam prawie 17 lat. Wróciłem z całą rodzinką do Japonii. Co czuje? Nic szczególnego. Cieszę się po prostu, że jestem z rodziną.
- Naru! Powiedz mu coś!
Powrót do rzeczywistości. Spojrzałem na rodzeństwo walczące o i-poda. Oboje brązowowłosi i niebieskoocy. Rozwrzeszczani, hałaśliwi i szalenie inteligentni.
- Naru…
Wzdycham ,wyciągając mojego czarnego i-poda i podaje go Klo. Siedmiolatka patrzy na mnie z zachwytem w oczach.
- Naprawdę mogę?- dopytuje się.
- Możesz…
- To nie sprawiedliwe!- oburzył się mój czternastoletni brat.- Mi to nie pozwalasz!
- Bo ty masz swojego.- tłumacze cierpliwie.
- Ale twój lepszy!
- Zazdrośnik!- woła Kloe, na co wszyscy wybuchamy śmiechem.
- No ,jesteśmy.- mówi tata.
- Yeeeee!
Myślałem, że ogłuchnę. Samochód zatrzymał się a moje rodzeństwo, czym prędzej z niego wyskoczyło. Rodzice też wysiedli, głośno przy tym rozmawiając. Tylko ja czułem się niepewnie i jakoś tak samotnie. Zrezygnowany wysiadłem z samochodu.
Kiedy się przeciągałem prostując kości zauważyłem, że ktoś mi się przygląda. Szybko oceniłem. Dziewczyna w moim wieku. Blondynka, zgrabna i pociągająca. Ubrana w spódniczkę do połowy uda i obcisły zielony top. Na nogach eleganckie sandałki.
Całkowicie w moim typie…
- Hej.- zagadnąłem.
- H-hej.- odpowiedziała a raczej wyjąkała.
Westchnąłem i rozejrzałem się po okolicy. Ładne, zadbane, duże domy i pełno drzew wiśniowych. Nic, co by się jakoś specjalnie wyróżniało.
- A no..- zagadnęła blondynka, podchodząc. Dopiero gdy podeszła bliżej, zobaczyłem jej piękne niebieskie oczy.- Wprowadzacie się?
- Taaa…- „To chyba widać.”- chciałem jej powiedzieć, ale zachowałem to dla siebie.
- No to będziemy sąsiadami!- zawołała uśmiechając się.- Yamanaka Ino.
- Uzumaki Naruto, miło mi.
- Dzień dobry!- zawołała widząc moich rodziców.
- Witaj.- przywitał się zdawkowo tata a mama posłała jej promienny uśmiech.
- O, kochanie nasz przewoźnik.
Obejrzałem się. Choć nie taszczyliśmy z Anglii naszych rzeczy ,rodzice wynajęli przewoźnika. Nie powiem, sporo kasy poszło. Ale tak to jest ,jak się chce wziąć wszystkie te ciuchy, książki i kilka sprzętów ze sobą.
- A no...- znowu zaczęła Ino.- Proszę pani?
- Tak?
- Jeśli nie macie nic przeciwko to bym mogła pomóc. Nie wiem, może zrobię coś do jedzenia?- wyrzuciła to z siebie chyba na jednym tchu.
- To miło…
- Yamanaka Ino i to żaden problem. Trzeba sobie pomagać.
Zdobyła serce mojej mamy tak jakby niby nic. Widzę to wzruszenie w jej oczach. I już słyszę jak mówi do taty.
- Jaka miła ,młoda panna…
- Wiec…
- Dziękujemy ci Ino.- odpowiedział tata.- Z przyjemnością przyjmiemy twoją propozycje.
Niebieskooka uśmiechnęła się promiennie.
- To ja zaraz przyjdę ,tylko zaniosę książki.
Pobiegła w stronę domu po prawej. Obserwowałem ją dość uważnie, co nie uszło uwagi tacie, który podszedł do mnie i klepnął mnie w ramie.
- Wracaj na ziemie i idź zwiedzić dom.- zaśmiał się a ja poczułem jak się rumienię.
Czym prędzej wszedłem do nowego domu. Nie oglądałem salonu i kuchni. Obchodził mnie tylko mój pokój. Wbiegłem po schodach na górę.
Prawo czy lewo…? Lewo.
Na końcu korytarza znajdowały się jakieś drzwi. Podbiegam do nich, otwieram i przeżywam szok. Chyba kolejny dzisiejszego dnia. Pokój jest genialny. Niebieskie ściany i sufit. Pokój jest bardzo przestronny. Po prawej od drzwi ,wielkie łóżko zaścielone w barwach czerni i czerwieni, a nad nim namalowany czerwono-czarny smok. Obok na prawej ścianie ,czarne biurko tuż przy dużych przeszklonych drzwiach na balkon. Na przeciwległej ścianie kilka półek na książki i kolejne drzwi.
Podbiegłem do nich jak małe dziecko i z ciekawości otworzyłem. Garderoba. Najprawdziwsza w świecie garderoba! Nie jakaś tam szafa w pokoju. Jest gdzie się okręcić i widzę znowu drzwi. Otwieram..
I aż się za głowę złapałem. Własna łazienka!
Nie no, jestem w niebie…
Z wielkim bananem na twarzy wróciłem do pokoju. Zachwycał mnie nawet najmniejszy drobiazg.
- Podoba Ci się?
Dopiero teraz zauważyłem stojących w drzwiach i uśmiechających się promiennie ,rodziców.- Bardzo…
- Cieszy nas to.- odpowiada szczęśliwa mama.- Na szczęście zdążyli z remontem przed naszym przyjazdem.
Kurcze, nie wiem co powiedzieć.
Z łzami w oczach rzucam się rodzicom na szyje. Bez słów rozumieją, że jestem szczęśliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz