05 Trochę szczęścia i udawania..
Z snu pełnego koszmarów wyrwało mnie
przenikliwe zimno i ból mięśni. Oszołomiony spróbowałem usiąść, lecz było to
ponad moje siły. Powoli docierało do mnie gdzie jestem i jak tu się znalazłem.
Oczy przyzwyczaiły się do panującej wokół szarości.
Ciekawe, która jest
godzina?
Powstrzymując cisnące się na usta przekleństwa
ponowiłem próbę wstania. Powoli by nie stracić równowagi i nie ześliznąć się z
dachu podszedłem do krawędzi.
Znowu to zrobiłem.
By ukryć cierpienie zawsze zaszywam się w mało
dostępnych miejscach. Tym razem to dach i pewnie nieraz posłuży mi za
schronienie.
- Jestem wariatem- cicho stwierdziłem
oczywisty fakt.- Jak ja mam teraz zejść?
Ukucnąłem nad krawędzią i zrzuciłem koc, który
wylądował na ziemi. Sam zaś ostrożnie trzymając się krawędzi zsunąłem się w
dół. Czułem się idiota tak dyndając na rękach i próbując zahaczyć nogą o
balustradę. W końcu się udało, złapałem równowagę i po chwili bezpiecznie
wylądowałem na balkonie.
- Wariat- mruknąłem sam do siebie.
Złapałem nieszczęsny koc, po czym wszedłem do
pokoju. Swoje kroki skierowałem do łazienki po moją podręczną apteczkę. Szybko
znalazłem w niej potrzebne tabletki: witaminy, coś na wzmocnienie i przeciw
grypie. Połknąłem je popijając wodą z kranu. Nie zamierzałem być chory. Nie
znosiłem tabletek, syropów ani innych lekarstw ale zdawałem sobie sprawę że
jeśli teraz ich nie wezmę to się rozchoruję i czeka mnie więcej tego
paskudztwa. Wzdrygnąłem się na samą myśl o tym.
Zrezygnowałem z mojego kochanego zimnego
prysznica na rzecz gorącego. Szybko uporałem się z poranną toaletą i mogłem się
spakować do szkoły. Budzik przy łóżku zadzwonił wskazując 5:30. Z westchnieniem
podszedłem do komputera i włączyłem go. Sprawnie sprawdziłem pocztę, miałem 3
wiadomości.
Od Saso:
Dzieciaku, co jest?
Czarny humor? No, niewierze tak szybko? Ostatni miałeś zaraz przed wyjazdem.
Postaraj się wytrzymać, a ja w tym czasie coś wykombinuje z Słoneczkiem.
Przeczytałem wiadomość i uśmiechnąłem się
delikatnie. Sasori zna mnie najlepiej, zawsze wie, jaki mam humor i co mi w danej
chwili jest potrzebne.
Tylko uprzedźcie mnie o swoich planach nie
chce przeżyć zawału. A i rodzinna się powiększy. Mama się spodziewa dziecka.
Muszę ją przeprosić…
Tak muszę ją
przeprosić, bo zachowałem się jak ostatni debil.
Następna wiadomość była, od Toniego. Szczerze
zdziwiło mnie to.
Yo, staruszku! Co
tam u Cb? Chłopaki mnie męczą o nowe wiadomości od ich kochanego stratega.
Tylko nie wpadaj w samo zachwyt. Wiesz nadal nie mogę uwierzyć, że ty już w 2
klasie liceum. Ja bym bez wakacji nie wytrzymał. Podziwiam Cię za to głupolu
xD. Postaraj się do nas wrócić, chociaż na wakacje, tak na troszkę. Mamy w
planach obóz a w przyszłym roku mistrzostwa. Co tam jeszcze… pewnie nic. Bay:)
Z niesmakiem kilka razy przeczytałem tą
wiadomość zanim zdobyłem się na kilka słów odpowiedzi. Toni potrafił mnie
zawsze wkurzyć używając słów typu: kochany, słodziak, misio. Nie żebym miał coś
do tego. Tylko, że bardziej pasują te określenia do jego dziewczyny niż do
mnie. Faktem też jest, że ten cwaniak nauczył się tego od Deidary i
wykorzystywał każdą okazję by sprawdzić jak na to reaguję. Raz posunąłem się do
ukarania go pocałunkiem, nie takim zwykłym muśnięciem warg, ale prawdziwym
pocałunkiem z języczkiem. Nigdy nie zapomną jego przerażonej miny i
zniesmaczonego spojrzenia. Na samo wspomnienie nachodzą mnie złośliwe myśli.
Nie martw się o mnie
i powiedz chłopakom, że to miłe, ale tak szybko mnie nie zobaczą. Ciekawi mnie,
który tak uległ mojemu urokowi, że chcą mnie z powrotem. Raczej jak byłem pod
ręką to nikt za mną nie tęsknił.
Ostatnia wiadomość była z regulaminem
konkursu, w jakim miałem brać udział. Nie spojrzałem na teks i szybko ją
wykasowałem. Z ponurą miną wyłączyłem komputer.
Prawie 6. I co ja mam robić?
Chwyciłem za telefon, na którym widniało 1
połączenie nieodebrane i 1 wiadomość od Sakury.
Hej. Dzięki za dziś. Sasu wychodził z siebie
ciekawy o całą tą sytuację. Przy okazji czy lubisz kulki ryżowe?
Kulki? Co to było? A Już wiem.
Dawno je jadłem, ale pamiętam, że mi
smakowały. Dlaczego pytasz?
Czy ten czas musi się tak wlec?
Patrzyłem zirytowany na wyświetlacz. Z ponurą
miną przeglądałem książkę telefoniczną. Bez zastanowienia zadzwoniłem do Ino.
Po 4 sygnale odebrała mówiąc zaspanym głosem.
- Nudzi Ci się?
- Trochę-
odpowiedziałem.
- Wrr… Która to?
- Coś kilka minut po
6.
- Jeju, ale mi się nie
chce wstawać- usłyszałem jej głośne ziewnięcie.
- Ja już od godziny
chyba na nogach jestem.
- O ja pi… I po co tak
wcze…- znowu ziewnięcie- …śnie.
- Tak wyszło-
odpowiedziałem lakonicznie.
- To dobrze, że mnie
nie budziłeś jak wstałeś.
- A chciałabyś?-
drażniłem się.
- Przecież mówię…-
zaśmiałem się przerywając jej.- Osz ty. Po co dzwonisz?
- Chce byś zabawiła
się w moją niańkę.
Usłyszałem jej tłumiony chichot.
- Tak? A co będę z
tego miała?
- Buziaka?
- Ciekawa propozycja- mówiła
to rozbawionym tonem.- No dobra, na czym ma polegać to niańczenie?
- Po prostu zaopiekuj
się mną w drodze do szkoły, bo nie mam zielonego pojęcia jak tam się dostać.
- Ojej! Biedne
maleństwo. W szkole też ci towarzyszyć?
- Neee.
- A czemu?- zapytała
zdziwiona.
- Sakura się mną
zaopiekuje.
- A już wzięła cię pod
swoje skrzydła.
- Poprosiłem ją o
chodzenie a ona się zgodziła.
- Chyba czegoś nie
rozumiem- mruknęła cicho.
- To znaczy, że nie
udajemy tylko naprawdę ze sobą chodzimy. Sakura mi się podoba.
- Kyaaaa!- krzyknęła
Ino prosto w moje ucho, na co skrzywiłem się wzburzony.
- Nie krzycz, bo
ogłuchnę- skarciłem ją.
- Wybacz-
zapiszczała.- Nar, nawet nie wiesz jak
się cieszę. Sakura zasłużyła na odrobinę szczęścia.
Zrobiło mi się potwornie głupio. Coś mi się zdaje że w razie wpadki
dostanę nie tylko od Nejiego.
- Taaa- potwierdziłem
cicho.
- Dobra my tu, gadu,
gadu a ja nie gotowa. Muszę się pośpieszyć mam tylko półgodziny. Po 7 przed
moim domem.
- Jasne. Dzięki za
opiekę.
- Dla ciebie wszystko.
- Uważaj, bo
wykorzystam.
- Ba! No to, pa.
- Pa.
Zamyślony kilka minut patrzyłem na telefon w
mojej dłoni. W końcu się otrząsnąłem i niemal biegiem wszedłem do garderoby.
Sprawie odnalazłem szarą bluzę, po czym z plecakiem zszedłem na dół.
- Hej- przywitałem się z mamą, która na mój
widok niepewnie się uśmiechnęła.
Serce ścisnęło mi się z żalu. Podszedłem do
niej i przytuliłem się do niej.
- Proszę wybacz mi- powiedziałem cicho.- Nie
chciałem żeby tak wyszło. Ta wiadomość mnie zaskoczyła. Przepraszam…
- Ja też przepraszam, synku- odpowiedziała.-
Kocham cię.
Cholera! Dostrzegła w
moich oczach rezerwę. A niech to szlag..
- Też cię kocham.
Odsunąłem się od niej i usiadłem przy stole.
Mama postawiła przede mną kawę, złapałem za cukierniczkę i osłodziłem ją a po
chwili dodałem mleczka.
- Nie masz dobrego humoru- zauważyła.
- Stres- odparłem cicho.
- Dasz radę jak zawsze.
Nie odpowiedziałem, popijając moją
przesłodzoną kawę. Nie przepadam za słodkimi potrawami i napojami, ale są dobre
na zmęczenie i zły humor.
- Nie wiesz może gdzie mój i-pod?- zapytałem
nagle.
Mama zmarszczyła brwi zanim mi odpowiedziała.
- Ostatnio Kloe sprawdzała jego wodoodporność.
- CO!?- Wrzasnąłem i biegiem, przeskakując po
dwa stopnie wpadłem do pokoju siostry.
- Kloe…- zacząłem groźnie.
Ta popatrzyła na mnie niewinnie z nad
pakowanego właśnie plecaka.
- Czy coś się stało, braciszku?
- Gdzie mój i-pod?- spytałem.
- A…- zająkała się a ja zmrużyłem zły oczy.-
Jest cały i zdrowy- zapewniła szybko- patrz.
Podeszła do mnie podając mi czarny
prostokącik.
- Tylko musisz wziąć inne słuchawki te od
niczego się nie nadają- oznajmiła z rozbrajającą miną.
- Kloe!
- Oj, bądź dzielnym chłopcem przecież nic się
nie stało.
Zrezygnowany popatrzyłem na swojego kochanego
i-poda. Jak ona mogła to były moje ulubione słuchawki, które dostałem od
Toniego. Z westchnieniem podreptałem do pokoju po zapasowe.
- Dobra dzieciaki zbierać się- zawołał tata.
Zbiegłem, założyłem bluzę i pocałowałem mamę w
policzek na do widzenia.
- Sorka, ale się umówiłem- powiedziałem i już
nie mnie było.
Szybkim krokiem ominąłem żywopłot. Stojąc
przed drzwiami do domu Ino odetchnąłem kilka razy, po czym nacisnąłem dzwonek.
Chwilę później w drzwiach stanęła mama Ino.
- Dzień dobry- przywitałem się.- Jest Ino?
- O, witaj- uśmiechnęła się do mnie.- Wejdź.
Posłusznie przekroczyłem próg jej domu.
Poprowadziła mnie do kuchni gdzie przy stole siedziała jej córka kończąc swoje
śniadanie.
- Hej- zawołała uśmiechnięta.
- Cześć.
Zadziwił mnie jej schludny makijaż i
nienaganny strój. Kącik moich ust delikatnie się uniósł.
- Z czego się śmiejesz?- zapytała.
- Jestem pod wrażeniem- powiedziałem po
prostu.
- Niby, dlaczego?
- Nie ważne.
Dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie i
zaśmiała się perliście.
- Nie wiedziałam, że moja dziewczęca uroda tak
na ciebie działa.
- Ino- krzyknęła zakłopotana jej mama.
- Twoja dziewczęca uroda jest niezaprzeczalna- uspokajająco spojrzałem na panią Yamanaka.- Ale moje serce bije
dla innej.
- Sakura to szczęściara.
Poczułem ukucie w okolicy serca. Musiałem grać
jak najlepiej.
- No nic idziemy, bo autobus nam ucieknie-
powiedziała Ino.- Pa mamo.
- Do widzenia.
- Miłego dnia dzieciaki.
Yamanaka złapała mnie za nadgarstek i
pociągnęła wstanę wyjścia. Biegiem pokonywaliśmy chodnikiem dystans do
przystanku. Zatrzymaliśmy się kolo grupki młodych ludzi, znałem tam tylko
Uchihe.
- Cześć wam- zawołała Ino.
- Hej- przywitałem się lekko zmieszany.
- Siemka- odpowiedziało kilka osób.
Yamanaka wdała się w dyskusje z jakąś
brązowowłosą dziewczyną zaś ja zacząłem przypatrywać się zebranym.
- Hej- usłyszałem spokojny głos Uchihy.
- Hej.
- Dziś autobus?- zapytał lekko kpiącym głosem.
- Tak wyszło- odpowiedziałem tym samym tonem.
Na jego bladej twarzy pojawił się delikatny
uśmiech.
- Nie rozumiem, Sakury- zaczął- co ona w tobie
widzi?
- Może- udałem zamyślenie.- Uważa, że jestem
przystojny?
Prychnął cicho rozbawiony tą sugestią.
Jak kociak…
- Chyba śnisz- drażnił się ze mną.
Podszedłem i nachyliłem się nad nim.
- Zaprzeczasz mojemu urokowi- powiedziałem to
cichym uwodzicielskim głosem.
Odskoczył ode mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Wybacz- mruknąłem tracąc nagle humor.
- Palant…
Utkwiłem spojrzenie w jego oczach. Widziałem
jak stara się odwrócić, ale jakaś dziwna siła go od tego powstrzymywała.
Niemiła satysfakcja rozpaliła się ciepłym płomieniem w moim sercu.
Bez zastanowienia uniosłem rękę i zmierzwiłem
mu włosy jak małemu chłopcu. Warknął cicho, ale na jego ustach błąkał się cwany
uśmieszek.
A to cwana bestia!
- Naru, wsiadaj- zawołała Ino.
Obaj podskoczyliśmy na dźwięk jej głosu,
otrząsnęliśmy się z chwilowego zawieszenia i wsiedliśmy do autobusu. Wszystkie
miejsca siedzące były niestety zajęte wiec zrezygnowany oparłem się delikatnie
o jeden z foteli.
- Nie jesteś taki zły- powiedział nagle
Sasuke.
- He?- Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Chodzi mi o pierwsze wrażenie- wytłumaczył.-
Jak cię pierwszy raz zobaczyłem nie zrobiłeś na mnie najlepszego wrażenia.
Pomyślałem: zadufany w sobie laluś, który myśli, że jest najlepszy.
Zaskoczyła mnie jego opinia.
- Już tak nie myślisz?- w moim głosie
pobrzmiewały sarkastyczne nutki.
- Myślę, że jak skrzywdzisz Sakurę, to ci się
dobiorę do tyłka- warknął groźnie.
- Z chęcią skorzystam- zwilżyłem koniuszkiem
języka wargi.
Patrzył na mnie zszokowany nie spuszczając
wzroku z moich ust. Wygiąłem je w cynicznym półuśmieszku.
- Zamknij usta- powiedziałem cicho.- Nie
wyglądasz zbyt inteligentnie.
Posłuchał mojej rady przybierając ponury wyraz
twarzy.
- Mowę ci odjęło- zakpiłem.- Wybacz, ale
trudno mnie zastraszyć. Nie tacy jak ty tego próbowali.
Znowu prychnął jak rozdrażniony kot.
- Ty naprawdę się nie boisz- stwierdził ze
zdziwieniem.
- Jedyny, kto może mi przyłożyć to Neji-
powiedziałem cicho, ale tak by on to usłyszał.- Nadal nie rozumiesz?
Pokręcił przecząco głową a ja westchnąłem
zrezygnowany.
- To może i lepiej- powiedziałem.
- O czym tak szepczecie jak para spiskowców-
zainteresowała się Ino.
- O pięknej blondynce, która obok mnie stoi-
powiedziałem poważnym tonem wyzywająco patrząc w czarne oczy Uchihy.
- Jesteś podły- burknęła Ino.- Wiem, że
interesuje cię tyle samo, co zeszłoroczny śnieg.
- No, co ty- zaprzeczyłem żarliwie, posyłając
jej psotny uśmiech.- Moje serduszko bije dla ciebie, o piękna.
Ino zaśmiała się, Sasuke zaś patrzył na mnie
ponuro.
- Jesteś niemożliwy- powiedziała z pretensją.-
Po kim to masz?
- Chyba po Di- odparłem bez zastanowienia.- On
zawsze umie każdego oczarować.
- On? Każdego?- zapytała ciekawie.
- Mój były.
Moja nieprzemyślana odpowiedz wprawiła ich w
stan głębokiego zaskoczenia.
- Jesteś…- zaczęła niepewnie Ino.
- Do połowy- odparłem rozdrażniony tym, że ta
rozmowa odbywa się przy Sasuke.
- Jak to?- zapytał zaciekawiony.
- Lubię i facetów i kobiety- wyznałem z
prostotą.
Ino zachłysnęła się powietrzem i zaczęła się
krztusić. Sasuke pośpieszył jej na ratunek. Widziałem jak unikając mojego
wzroku delikatnie zarumieniła się jego twarz.
A to ciekawe.
Zaśmiałem się wywołując u nich kolejną fale
zdziwienia.
- Jesteście mało tolerancyjni- powiedziałem.
- Nie prawda- zaprzeczyli jednocześnie.
Autobus zatrzymał się dość gwałtownie,
straciłem równowagę i uderzyłem w stojącego obok mnie Sasuke.
- Sorry- mruknąłem.
Odsunął się ode mnie szybko z grymasem
niezadowolenia na twarzy.
- Wysiadamy- poinformowała mnie Ino.
Wyszedłem za nią. Uchiha czym prędzej udał się
do budynku szkoły, pożegnałem się z Ino i poszedłem w jego ślady.
- Jesteś nie miły- powiedziałem, kiedy tylko
go dogoniłem.
- Niby, czemu?- warknął.
- Ała, bolało- złapałem się teatralnie za
serce.- Nie poczekałeś na swojego nowego kolegę, który się nie orientuje w
terenie.
- Nie jesteś moim kolegą- burknął cicho.
- Jak to nie?- zapytałem z udawanym
rozczarowaniem.
- W co ty grasz?
- Ja?- zastanowiłem się.- W nic.
- Dziwny jesteś- rzucił z uśmiechem.
- Dzięki.
Parsknął śmiechem, co mnie zaskoczyło.
Miał miły dla ucha śmiech, taki delikatny i zaraźliwy. Wyszczerzyłem się w
uśmiechu.
- Ty też nie jesteś do końca normalny-
powiedziałem zaczepnie.
- Też ci odkrycie.
Uśmiechnięci weszliśmy do klasy. Kilka osób
przyjrzało nam się zdziwionych. Sasuke zaczepiony przez znajomych zaczął z nimi
rozmawiać, ja zaś usiadłem w swojej ławce.
- Hej, Shikamaru- powiedziałem do leżącego na
ławce chłopaka.
- Yo- odpowiedział znudzonym głosem.
- Nie w sosie?- zapytałem.
- Temari się na mnie obraziła- powiedział
cicho.
- Za co?
- Bo musiałem odwołać nasze wyjście do kina.
- Uuu- potarłem z zażenowania dłonią szyje.-
Nie znam dziewczyny, która by się nie obraziła.
- Taaa- jęknął.- Ale to naprawdę nie moja
wina.
- To powiedz jej to.
- Mówiłem.
- Aha.
- I co ja mam teraz zrobić?- marudził
rozdrażniony.
- Zaproś ją na romantyczną kolację w ramach
przeprosin-rzuciłem, by powiedzieć cokolwiek.
Drgnął i wyprostował się, spoglądając na mnie
w zamyśleniu.
- Nie głupie- jego twarz rozjaśnił szeroki
uśmiech.- Dzięki.
- Nie ma, za co- burknąłem.
Tuż przed dzwonkiem do klasy weszła Sakura.
Podeszła do mnie, zarzuciła ręce na moją szyję i pocałowała w policzek.
- Cześć- powiedziałem zakłopotany.
- Hej- uśmiechnęła się promiennie.
Patrzyłem za nią jak podchodzi do swojej
ławki, po czym wita się z Uchiha.
- A jednak to prawda- mruknął cicho Nara.
- Niby, co?- zapytałem zdezorientowany.
- Że ty i Saku macie się ku sobie. Chłopie nie
rozbieraj jej tylko wzrokiem.
Zaskoczony zmarszczyłem brwi starając
przypomnieć sobie czy tak na nią patrzę. Shika zaśmiał się łobuziarsko z mojej
miny.
- Żartowałem- oznajmił kpiąco.
- Bardzo śmieszne- warknąłem zły.
- Bardzo śmieszne- warknąłem zły.
Do klasy wszedł nauczyciel uniemożliwiając nam
dalszą rozmowę. Zacząłem się zastanawiać nad tym czy kiedykolwiek patrzyłem na
kogoś w taki dwuznaczny sposób. Jednak nic nie mogłem sobie przypomnieć. Z
stanu zamyślenia wyrywałem się tylko na przerwach, na lekcjach pilnie robiłem
notatki, by później mieć mnie nauki. Tak mi minął czas do długiej przerwy.
Jak tylko zabrzmiał dzwonek mający ją
obwieścić obok mnie stanęła Sakura, złapała mnie za rękę i wyprowadziła z
klasy.
- Dokąd idziemy?- zapytałem zbity z tropu.
- Na dziedziniec- odpowiedziała psotnie.
- Po co?
- Jako para powinniśmy jadać razem- zaczęła
tłumaczyć.- Ale naszym celem jest Neji a on zawsze jada na dworze razem ze
swoim fan clubem.
- Fan Clubem?- powtórzyłem zaskoczony.
- Neji jest liderem zespołu rockowego-
powiedziała to z irytacją.- Dziewczyny cały czas się za nim włóczą.
- A nich mnie!- wykrzyknąłem.- Ten drań to
zrobił.
- Co zrobił?- zapytała, wychodząc na zalany
słońcem dziedziniec szkoły.
- Kiedyś marzyliśmy o założeniu zespołu-
wyjaśniłem.- Ja jako gitarzysta on jako wokalista. No, ale życie płata figle.
- Grasz?- zainteresowała się od razu.
- Już nie- powiedziałem z lekkim smutkiem.
- Dlaczego?
Usiedliśmy na jednej z wolnych ławek.
- Tak jakoś- odparłem wymijająco.
Podała mi jakieś pudełeczko. Zaskoczony
otworzyłem i zobaczyłem apetycznie wyglądające drugie śniadanie.
- Wygląda świetnie- pochwaliłem szczerze, na
co delikatnie się zarumieniła.
- Jedz i opowiedz mi jak to się stało, że nie
grasz już- zaproponowała.
Zmarszczyłem brwi niezadowolony, ale
postanowiłem jej powiedzieć.
- Grałem do 12 roku życia. W tym okresie
wrócił mój tata. Trochę się skomplikowało, wpadłem w złe towarzystwo.
- Myślałam, że dogadujesz się z tata- wtrąciła
cicho.
- Teraz tak, ale wtedy go nienawidziłem-
mówiłem to z przygnębieniem.- Zaczęła się moja przygoda z narkotykami i
alkoholem. Stałem się agresywny, potrafiłem przyłożyć komuś tak bez powodu.
Sprawiałem mnóstwo problemów. Pół roku później przeze mnie omal nie umarła
Kloe. Rzuciłem nałogi i stałem się „dobrym” chłopcem, ale nie do końca. Dla
mamy jej kochany chłopiec powinien grać na gitarze tak jak dawniej, ale ja nie
potrafiłem na nią nawet spojrzeć. Była symbolem niespełnionego marzenia, a po
za tym nadal mam napady iście diabelskich humorów. Gitara symbolizuje mnie z
przed okresu poznanie taty, Miharu i Kloe. Nigdy nie będę taki jak kiedyś. Jak
poznałem Sasoriego znowu zacząłem grać, jednak to już mnie tak nie pociągało.
Gram od czasu od czasu, ale bardziej interesuje mnie aktorstwo. W udawaniu,
ukrywaniu swoich uczuć i mydleniu komuś oczu jestem bardzo dobry.
- Nie mogę uwierzyć, że taki jesteś- rzekła
cicho.
- Ja czasami też, ale to szczera prawda.
- Ten Sasori musi być dla ciebie ważny skoro
zacząłeś grać jak go poznałem.
- Saso i Di to najbliższe mi osoby oprócz
rodziny oczywiście. Wiedzą o mnie wszystko i akceptują takim, jakim jestem
naprawdę. Przy nich nie muszę udawać.
Nagle Sakura wstała, podeszła do mnie,
pochyliła się i przytuliła mnie.
- Mam nadzieję, że przy mnie też będziesz
sobą- wyszeptała mi do ucha.
Poczułem jak fala ciepła zalewa mi serce.
Pociągnąłem ja za ramie, na co ona z cichym okrzykiem zaskoczenia usiadła mi na
kolanach. Zanim zdołała cokolwiek zrobić, oplotłem ja ramionami i wtuliłem
twarz w jej włosy, uniemożliwiając jej odsunięcie się ode mnie.
- Cześć, wam- usłyszałem czyjś niezadowolony
głos.
- Cześć, Neji- odpowiedziała Sakura, lekko
drżącym głosem.
- Yo- odsunąłem się od dziewczyny z uśmiechem
na ustach.
Neji patrzył na nas spojrzeniem, z którego nie
potrafiłem nic odczytać. Jego długie włosy lekko powiewały na wietrze. Sakura
speszona jego spojrzeniem poderwała się z moich kolan, nerwowo poprawiając
spódniczkę od mundurku. Również wstałem, leniwie się przeciągnąłem i objąłem
dziewczynę do siebie. Taka śmiałe zachowanie z mojej strony nie spodobało się
mojemu staremu przyjacielowi. Jego oczy wcześniej obojętne teraz ciskały
błyskawice. Już otwierał usta by coś powiedzieć, lecz przerwał mu dzwonek na
lekcję. Uśmiechnąłem się kpiąco i powiedziałem do Sakury.
- Chodź kochanie, spóźnimy się.
Haruno podskoczyła słysząc mój głos, szybko
zebrała swoje rzeczy. Podałem jej ramię i ignorując Hyuuge poprowadziłem ją w
stronę budynku szkoły. Czułem jak Sakura odwraca w jego stronę głowę i zerka
przez ramię.
- Nie martw się- rzekłem uspokajająco.- Jest
zazdrosny, chodź stara się to ukryć.
- Mam nadzieje- westchnęła.- Widząc go moje
serce gwałtownie przyśpieszyło, nie wiedziałam, co mam robić.
Po mojej twarzy przemknął grymas frustracji.
- Spokojnie, jestem z tobą.
Weszliśmy do klasy, na szczęście nauczyciela
jeszcze nie było. Usiadłem obok bujającego w obłokach Shikamaru i sam
odpłynąłem. Do końca zajęć nie działo się nic ciekawego. Po ostatnim dzwonku
wstałem i poczekałem na Sakurę przed drzwiami. Trzymając się za ręce wyszliśmy
ze szkoły. Przed bramą pożegnaliśmy się delikatnym pocałunkiem w policzek.
- Chodź- usłyszałem.
Nieopodal stał czekający na mnie Sasuke.
- Jak miło- wygiąłem usta w uśmiechu.
- Sakura mnie o to prosiła- wyjaśnił
niechętnie.
- Dzięki.
W milczeniu pokonaliśmy drogę na przystanek.
Po kilku minutach jechaliśmy już autobusem, cały czas panowała miedzy nami
cisza. Wysiedliśmy na naszym przystanku i wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę
naszych domów.
- W sobotę organizuję małą impreskę –
niespodziewanie przerwał ciszę Uchiha.- Jak chcesz możesz przyjść.
- Czuje się zaszczycony.
- Bez takich- warknął.- Ja do ciebie z sercem
a ty mi odszczekujesz.
Zaśmiałem się i zarzuciłem mu na ramię swoją
rękę. Tak oparty, nadal idąc, powiedziałem mu do ucha.
- Spokojnie, kociaku, ja tak zawsze.
- Kociaku?- zapytał, odsuwając się ode mnie.
- Nom.
- Nie jestem żadnym kociakiem- zaprotestował
oburzony.
- Jesteś.
- Nie jestem!
Z uśmiechem tak jak z rana zmierzwiłem mu
włosy. Spojrzał na mnie ze złością.
- Za dużo sobie pozwalasz- powiedział
obrażony.- I nie jestem kociakiem.
- Ale się tak zachowujesz- zapewniłem.
- Głupek.
- Miło mi.
Roześmieliśmy się, pożegnaliśmy i weszliśmy do
swoich domów.
- Już jestem- zawołałem jak tylko przekroczyłem
próg.
- Witaj, kochanie- usłyszałem głos mamy
dobiegający z kuchni.
Coś bardzo ładnie pachniało, więc tam
skierowałem swoje kroki.
- Mniam, ale jestem głodny- zawołałem.
Podszedłem do mamy i złożyłem na jej policzku
pocałunek. Ona uśmiechnęła się i pokazała gestem, że nie jesteśmy sami. Przy
stole popijając kawę siedziała jakaś kobieta.
- Dzień dobry- pośpiesznie się przywitałem.
- Dzień dobry- odpowiedziała.
- To mój syn Naruto, Naru to jest pani Uchiha,
nasza sąsiadka- przedstawiła moja rodzicielka.
- Miło mi panią poznać.
- Mi ciebie również. Mam syna w twoim wieku,
Sasuke. Może byście się zaprzyjaźnili.
Moje usta wygięły się w uśmiechu.
- Już znam pani syna- odparłem.- Chodzimy do
tej samej klasy.
- Naprawdę?- ucieszyła się brunetka a ja
dopiero teraz zauważyłem jej podobieństwo do Uchihy.
Miała piękne czarne oczy przepełnione radością
i dobrocią. Kruczoczarne włosy opadały jej miękką falą na plecy, a krótsze
końcówki okalały delikatnie jej twarz. Pani Uchiha była z pewnością piękną i
pociągającą kobieta.
- Proszę, skarbie- mama postawiła na stole
talerz z spaghetti z kurczakiem.
- Zjem u siebie- wziąłem talerz i zmyłem się z
kuchni.
U siebie szybko zjadłem pyszne danie, po czym
dla zabicia czasu z kocem i książką rozsiadłem się w hamaku na balkonie. Całkowicie
straciłem poczucie czasu, który został przywrócony po kilku godzinach przez cichą
muzykę z sąsiedniego domu. Nie wiem jak długo tak słuchałem oczarowany. Po
wysłuchaniu tego mini koncertu wziąłem prysznic i udałem się spać, lecz sennie
nadchodził.
Analizowałem dzisiejsze wydarzenia,
studiowałem każdą sytuację. W końcu zasnąłem i śniły mi się koty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz