04. Zaskoczenie
Lekcje
i przerwy mijały zaskakująco szybko. Na początku nie miałem okazji porozmawiać z
Sakurą, co mnie trochę smuciło, ale cały czas byłem otoczony wianuszkiem
ciekawskich dziewcząt. Nie obyło się też bez wrednych komentarzy ze strony
Shikamaru. Na przerwie obiadowej wraz z Shiką poszliśmy do sklepiku kupić
jakieś bułki. Nie zdziwił mnie widok olbrzymiego tłumu próbującego kupić sobie
drugie śniadania. Z moich ust wyrwało się delikatne westchnienie.
- Nie martw
się. Tu szybko obsługują- pocieszył mnie Nara.
Spojrzałem na
niego z powątpiewaniem, co on skwitował ponurym uśmieszkiem.
- A no…-
niespodziewanie obok nas stanęła jakaś dziewczyna.
Rozpoznałem w
niej dziewczynę, która mi pomogła rano. Posłałem jej jeden ze swoich
najładniejszych uśmiechów.
- O, hej.
- To dla
ciebie- powiedziała dając mi jakieś opakowanie.
Zanim zdążyłem
cokolwiek powiedzieć jej już nie było.
- Ale ja ci
zazdroszczę- jęknął Shikamaru i wyjaśnił mi bo gapiłem się na niego nic nie
rozumiejąc.- Dała ci właśnie bułkę, która musiała przed chwilą kupić.
- Coo? Ale ja
nie mogę!- zaprotestowałem.- Przecież to jej lunch. Przynajmniej lepiej bym się
poczuł gdybym mógł jej pieniądze oddać.
- Z księżyca
spadłeś czy co?- strofował mnie brunet.- To by ją obraziło. Zresztą przyzwyczaj
się. W ciągu kilku godzin stałeś się niezwykle popularny. Patrz jak te tam
ślicznotki się tobie przyglądają.
Spojrzałem we
skazanym kierunku i wzdrygnąłem się z niesmakiem napotykając natarczywe
spojrzenie grupki dość wyzywająco pomalowanych dziewcząt.
- Chyba sobie
ze mnie kpisz- mruknąłem cicho.
- Ani trochę-
pada równie cicha odpowiedz.- O idzie moje zaopatrzenie. Temi jesteś wielka!
Podeszła do
nas Temari, wręczając Shice papierową torebkę.
- I za to mnie
kochasz- puściła do mnie oczko.- Siemka.
- Cześć-
odparłem.
- Eeee. Jak ja
ci zazdroszczę. Wyglądasz jak człowiek a nie musisz paradować w tym głupim
mundurku.
- Zmiatamy do
klasy, zostało 15 minut- ponaglił mnie brunet.
Idąc
korytarzem czułem na sobie spojrzenia innych, co mnie lekko krepowało, nie
żebym nie był przyzwyczajony do czegoś takiego. Zerknąłem na mojego towarzysza,
który szedł sobie spokojnie pod rękę z Temari i o czymś z ożywieniem
dyskutował.
Usiadłem na
swoim miejscu i od niechcenia przyglądałem się swojemu śniadaniu.
- No,
człowieku jedz- jęknął zły Shikamaru.- Ta bułka nie gryzie a ja jestem głodny.
Temari
zaśmiała się złośliwie wgryzając się w swoją kanapkę.
- No to
smacznego- burknąłem i ugryzłam kawałek.
Nie smakowało
źle a ja nie miałem nic innego by wybrzydzać. Przyglądałem się ukradkiem innym
w klasie. Zauważyłem, że Sakura je swój posiłek razem z Uchihą, co mnie lekko
złościło. Przyglądałem się jej ciepłemu uśmiechowi, gdy odpowiadała na jakieś
pytanie i robiło mi się, co raz głupiej. Przecież przeze mnie będzie w dość
głupiej sytuacji. Wszyscy będą mnie nienawidzić co było nie do uniknięcia, ale
zamierzałem sprawić żeby Neji był piekielnie zazdrosny.
Wyciągnąłem
telefon i odnalazłem numer Sakury. Szybko napisałem:
Ile jesteś w stanie poświęcić?
Patrzyłem na
jej reakcje. Jak otwiera szeroko oczy i patrzy na mnie z miną jasno mówiącą o
tym, że nie rozumi.
Co?
To była jedyna
jej odpowiedz.
Chodzi mi o to ile jesteś wstanie zrobić by zdobyć Nejiego.
DUŻO!
To się cieszę.
Czemu?!
Bo zamierzam zagrać.
Nie łapie, o co chodzi?
Od jutro zaczynamy grać parę.Będę udawał zakochanego po uszy.
I to wszystko?
Nie. Tylko przy tobie.
Czyli, Ty?
Tak chce żeby uwierzyli, że cięzdradza.
Chyba ci życie nie miłe.
Już raz tak grałem. Nic mi niebyło.
I jaki wynik?
Szczęśliwa dziewczyna wramionach ukochanego.
Nie chce żeby coś ci się stało.
Nie bój się. To będzie szybkaakcja. Do tego będziesz musiała mi
na coś pozwolić.
To znaczy?
Tu jeszcze nie mam dobrychkumpli wiec powysyłam kilka
malowniczych esów do moich znajomych.
Po co?
Pozwolę by Neji znalazł mój teli go
przejrzał.
Mocne
uderzenie w głowę wyrwało mnie z miłej pogawędki. Zły podniosłem spojrzenie i
ze zdumieniem zobaczyłem Sakurę z zeszytem w ręku.
- Nie próbuj!-
warknęła, grożąc mi nadal zeszytem.
- A czego mam
nie próbować?- spytałem tak zdezorientowanym głosem, że siedzący obok mnie
Shikamaru zaczął chichotać.
- Nie udawaj
głupka- wycedziła przez zęby.
- Ale ja nie
wiem o c…
Znowu
dostałem. Poczułem jak moje oczy się zamgliły od łez, to były mocne uderzenia.
Dziewczyna zerknęła wymownie na telefon.
O co jej chodzi?
- Jeśli
ładniej mnie poprosisz to może się zgodzę- powiedziała i wróciła na swoje
miejsce.
Patrzyłem na
nią skamieniały.
Jeśli nie chciała tak ranić Nejiego to
mogła mi to powiedzieć w mniej bolesny sposób.
Zadzwonił
dzwonek i musiałem odwrócić od niej spojrzenie. Wibracja telefonu oznajmiła
przyjście nowej wiadomości. Była od Sakury, Ukradkiem ją przeczytałem.
Sorry!! Musiałam się jakoś ratować, bo
Sasu zadawał mi niezręczne pytania. Nie jestem zwolenniczką zdrad i obgadywań, ale
tym razem zrobię wyjątek. Tylko teraz nie masz wyjścia i ładnie mnie poproś o
chodzenie!
Uśmiechnąłem
się pod nosem. Jednak, choć to, co proponowałem nie było niczym niezwykłym i
bardzo często spotykanym w prawdziwym życiu. Znam wielu facetów grających na
kilka frontów, sam byłem jednym z nich. Ale nigdy nie zrobiłbym takiego
świństwa osobie, na której by mi naprawdę zależało. Znałem ryzyko takiego
postępowania. Mój stary przyjaciel mnie zabije. Ostatnio, gdy tak grałem
skończyłem ze złamanym żebrem i podbitym okiem. Może się teraz wykaraskam skoro
wiem jak wielkie emocje mogą się zrodzić przez moją zabawę.
Słuchałem
jednym uchem wywodu nauczyciela, zastanawiając się ile osób mnie znienawidzi za
takie traktowanie Haruno. Coś mi mówiło, że to będą ciężkie chwile. Przerwę
powitałem w dość ponurym nastroju.
Jak to rozegrać? Jak dużo czasu minie
zanim Neji zacznie być zazdrosny? Ciekawe ile razy ją pocałuje zanim ten debil
zrobi pierwszy krok?
Uderzyłem
dłonią w stolik płosząc przy tym jakieś dziewczyny.
- Co się tak
pieklisz?- Zapytał niby obojętnie mój sąsiad.
- Kobieta-
odparłem krótko i zanim zdołał cokolwiek odpowiedzieć wstałem i przeszedłem na
koniec Sali gdzie siedziała różowo-włosa z Uchiha i kilkoma innymi osobami.
- Sakura
możemy zamienić słówko?- zapytałem ponurym głosem.
W jej
spojrzeniu zauważyłem lekki niepokój, ale nie zamierzałem jej nic ułatwiać nie
po tym jak mnie zdzieliła tym zeszytem.
- J-jasne.
Odeszliśmy
kawałek by nikt nie słyszał naszej rozmowy.
- Nie złość
się- zaczęła się szybko tłumaczyć.- Sasu to naprawdę dociekliwy przyjaciel.
- I co się
dowiedział?
- Powiedziałam
mu, że mnie podrywasz.
Poczułem jak
na moich ustach wykwita uśmiech a twarz Haruno ozdabiają rumieńce.
- Ach tak? Ale
nadal nie rozumiem, za co mam mieć teraz tego guza…
- G-guza?-
wymamrotała nagle blednąc.
- To pikuś-
zapewniłem i pochyliłem się nad nią z wrednym uśmiechem.- Więc jesteśmy parą.
- C-co?
Zachichotałem
widząc jej oszołomioną minę.
- A jak
myślisz jak oni myślą- spytałem wskazując na jej znajomych.
Zerknęła w ich
kierunku i napotykając kilka rozbawionych spojrzeń, jęknęła zmieszana.
- Drań.
- Więc?
- Tak
jesteśmy.
Zanim kończyła
mówić pochyliłem się i musnąłem ustami jej policzek. Z szerokim uśmiechem na
twarzy zostawiłem ją zszokowaną i wróciłem na swoje miejsce.
- O ja nie
mogę- wlepił we mnie natarczywe spojrzenie Nara.- Co to było?
- Nic-
odparłem nadal z promiennym uśmiechem.
Końcowy
dzwonek powitałem z radością. Tata już na mnie czekał przed bramą. Opuszczałem
szkołę z Sakurą, którą trzymałem za rękę. Czułem na sobie spojrzenia innych
uczniów, co było niezwykle krępujące.
- Czuje się
jak w zoo- powiedziałem cicho do „mojej dziewczyny”.- Wszyscy się na mnie
gapią.
- Nie na mnie-
zaprzeczyła.- Czuję jak spojrzenia tych dziewczyn mnie zabijają. Chyba są
zazdrosne.
- Nie mają, o
co- zbagatelizowałem.
- Ty chyba nie
zdajesz sobie sprawy z tego, jaki jesteś przystojny.
Roześmiałem
się szczerze. Mówiła jak Saso.
Nie zdajesz
sobie sprawy z swojego uroku- mawiał.- Przez to jesteś jeszcze bardziej
pociągający.
- Może i
jestem- odparłem sceptycznie.- Ale nie twarz się liczy tylko charakter.
- Ha! I do
tego mądry.
- Mądry na
tyle na ile pozwala moja wiedza- odparłem zgodnie z prawdą.- A co do
charakteru, to przekonasz się, że wcale nie jestem taki miły.
- Jak każdy-
skomentowała.
- Kiedyś
zrozumiesz, że nie jak każdy- rzuciłem tajemniczo.-Hej, tato.
- Jak tam?-
zapytał mój rodzic zerkając ciekawie na Sakurę.
- A dobrze. To
jest Sakura. Sakura, to mój ojciec- dokonałem szybkiej prezentacji.
- Dzień dobry,
panu- rzekła zażenowana.
- Mów mi
Minato.
- Eee.
Niepewna mina
Haruno wywołała na naszych twarzach uśmiechy.
- Naprawdę
możesz mi mówić po imieniu- mówił tata.- Jak słyszę, że ktoś mówi mi „pan”
czuje się staro.
- Och.
- Wskakujcie.
Sakura gdzie mieszkasz?
- Ja?- spytała
zdziwiona.- Och, nie. Ja pójdę na przystanek. Niech pan się nie kłopoczę.
- Chyba się
pogniewany- pogroził jej palcem.- Jestem, Minato.
- Ale…
- Żadnego,
ale. Wskakuj.
Dziewczyna
posłała mi błagalne spojrzenie.
- Tato nie
możesz być taki obcasowy, co do nowo poznanych ludzi- upomniałem go.
- Nie zrzędź-
syknął.- Chyba chcesz jeszcze trochę pobyć z swoją dziewczyną?
Sakura
spłonęła rumieńcem i odwróciła wzrok.
- Tato-
jęknąłem cicho.
- Nie ma czasu
na gadanie. Wskakujcie.
Posłusznie
zajęliśmy tylnie siedzenia w samochodzie.
- Przepraszam
za niego- wyszeptałem zapinając pasy.
- Nic nie
szkodzi- odparła równie cicho.- Twój tata różni się od standardu.
Zamknęłam oczy
i podrapałem się po brodzie. Fakt tata był dziwny a co najważniejsze tolerancyjny.
Nie przeszkadzał mu mój zmienny gust. Zawsze był otwarty na poznanie moich
aktualnych partnerów lub partnerki. Może innych to szokować, ale mojej rodzinie
nie przeszkadzało to, z kim spędzam upojne chwile, dla nich się liczyło tylko
moje szczęście.
- Musze
napisać Sasu żeby nie czekał- rzekła nagle.
- Dobrze się
znacie?- zapytałem od niechcenia.
- Przyjaźnimy
się od kołyski- wyjaśniła.- Nasze mamy to najlepsze przyjaciółki.
- Czyli nie
macie przed sobą tajemnic- stwierdziłem ponuro.
- Oczywiście,
że nie.
- Więc od
teraz już masz.
- Co?
- Nie możesz
mu powiedzieć o naszym planie.
- Ale…
- Nie powiesz
o tym nikomu albo zapomnij o mojej pomocy-zagroziłem.
- Drań-
syknęła.
- Miło mi-
zażartowałem.
- Ej,
zakochani- zawołał mój tata, na co oboje zrobiliśmy się czerwoni.- Ale piękne
buraczki. Hehe.
- Spadaj-
warknąłem, przymykając oczy.
- Uuu, ostro.
Ale na poważnie. Sakura to gdzie mieszkasz?
Dziewczyna
przez chwile uspokajała oddech zanim się odezwała.
- Ulica
Bluszczu 63. To niedaleko gimnazjum nr.23.
- Czyli po
drodze.
Sakura
zerknęła na mnie zaciekawiona, niestety ja tylko mogłem wzruszyć ramionami.
- To chyba
szkoła mojego brata- wyjaśniłem.
- Och.
- Och?
- Ehe.
- Sakura, nie
łapie takich odpowiedzi.
Zaśmiała się
melodyjnie, co bardzo mi się spodobało.
- Łatwo cię
podejść- wyjaśniła.
- Że co
proszę?
- Masz słodką
minę, gdy jesteś zdezorientowany.
- Phi.
- Znowu.
Lekko urażony
spojrzałem na widok za oknem. Nie chciało misię myśleć o tym, co mnie czeka.
Poczułem, że samochód zwalnia.
- Dziękuje za
podwiezienie.
- Nie ma
sprawy.
Zaraz, zaraz. Jakoś szybko się tu znaleźliśmy.
Poszedłem za przykładem
Sakury i wysiadłem.
- Dlaczego
wysiadasz?- zapytała zaintrygowana.
- Żeby cię
odprowadzić- odparłem zgodnie z prawdą.- Nie mów, że tu się tak nie robi.
- Czasami-
odparła.
Podeszłem do
niej i podałem jej ramię.
- Służę
uprzejmie, madame- rzekłem z udawaną galanterią.
Uśmiechnęła
się i z powagą ruszyliśmy w stronę jej domu.
- Jesteś
naprawdę dziwnym facetem, Naru- powiedziała po chwili.
- Czemu?
- Zawsze czymś
zadziwiasz- odparła, zatrzymując się.- Najpierw znajomość mody, później to na
imprezie. Jesteś tajemniczy chodź na pierwszy rzut oka taki łatwy do
rozszyfrowania.
- Może kiedyś
opowiem ci o sobie- rzuciłem niezobowiązująco.
- Może?
- Wiesz mam
pokręconą psychikę, więc różnie to ze mną bywa. Nie zdziw się, jeśli kiedyś nie
będę miły.
- Nie wierze,
że mógłbyś nie być miły.
- Sakura,
dzięki za wiarę, ale… Ech, nie ważne. Pamiętaj, że ostrzegałem.
- Może
wejdziesz?
Drgnąłem
przypominając sobie gdzie jestem.
- Wybacz,
tata.
- Następnym
razem.
- Z pewnością.
- To cześć-
rzuciła z zniknęła za drzwiami.
- Cześć-
odpowiedziałem pustce.
Z posępną miną
wróciłem do taty.
- Żadnego
buziaka na pożegnanie?- zapytał z kpiącym uśmiechem.
- Zamknij się.
- Auu. Nie
ładnie.
Nie
odpowiedziałem. Zapinając pasy myślałem o słowach Sakury. Musiałem jak
najszybciej rozwiać jej złudzenia, co do mojej osoby by później jak najmniej
czuła się rozczarowana.
- Kurcze,
znowu z tyłu- narzekał mój brat, gdy wsiadał do samochodu.
- Życie-
mruknąłem.
- A jemu, co?-
zapytał zaciekawiony.
- Dziewczyna-
rzekł tata.
Rzuciłem mu
wściekłe spojrzenie.
- No, co?
Sakura jest śliczna.
- Ooo! Jaka
jest?
- Nie twój
interes- burknąłem pod nosem.
- Nie miły-
powiedzieli jednocześnie tata i mój brat.
Zignorowałem
ich i włączyłem radio, aby trochę się zrelaksować. Czułem jak nieubłaganie
zbliża się do mnie jeden z moich czarnych humorów. Musiałem na razie go zepchnąć
na drugi plan by nic nie zakłóciło moich planów.
Tylko jak to zrobić? Do tej pory nigdy
mi to się nie udawało. Chyba, że w szkole poudaje a w domu się wyładuje.
Ta myśl
podniosła mnie na duchu. Nie lubiłem mieć doła, co jakiś czas niestety wpadałem
w czarną rozpacz tak bez powodu. Byłem wtedy złośliwy i wulgarny. Nawiązywałem
w takich chwilach nieciekawe znajomości a do tego byłem skłonny do przemocy.
Jakby mnie coś opętywało. Siła, z którą nie umiałem walczyć i nawet nie
próbowałem. Na szczęście moja rodzinka do tego przywykła i nie mieli do mnie
pretensji. Niektórych dziwi, że są dla mnie tacy wyrozumiali, bo moja
nieobliczalna natura była zmienna.
Pobić kogoś do
nieprzytomności? Żaden problem. Podejrzewam, że byłbym zdolny pozbawić kogoś
życia i ta myśl mnie przeraża. Stepuje się, kontroluje, ale i tak musze jakoś
odreagować. Najczęściej są to długie godziny spędzone w odosobnieni lub
włóczeniu się bez celu po mieście.
Moje dwa „ja”
są skrajnie od siebie różne. Czasami się zastanawiam jak by się potoczyło moje
życie, gdybym się wtedy nie zmienił. Czy nadal byłbym chuliganem i ćpunem? Być
może nawet kimś o dużo gorszym.
Dość! Nie trzeba o tym myśleć.
Uratowałem się, ale moje złe„ja” nadal istnieje i muszę się z tym pogodzić. Nie
mogę się nigdy poddać a wszystko będzie dobrze.
- Hej-
zawołała Kloe wchodząc do samochodu.- To był wspaniały dzień. Znalazłam dużo
potencjalnych przyjaciół.
-
Potencjalnych?- zakpił Miharu.
- Odczep się-
oburzyła się.
- Przestańcie
już- poprosił tata.- Zaraz będziemy w domu.
- Jeee!
Droga do domu
dłużyła mi się niemiłosiernie. Nie chciało mi się słuchać paplaniny mojego
rodzeństwa a i w radiu nic ciekawego nie puszczali. Gdy tylko zatrzymaliśmy się
przed domem wysiadłem i czym prędzej weszłem do domu. Swoje kroki skierowałem
do kuchni po dużą kawę. Musiałem uspokoić nerwy. A jeszcze bardziej mnie
wkurzała to, że nie wiem, co mnie tak rozstroiło.
- Ale
wkurzające.
- Co jest
wkurzające?- zapytała mama.
Spojrzałem na
nią zaskoczony. Nie zdawałem sobie sprawy, że wypowiedziałem te słowa na głos.
- Nie nic-
zapewniłem szybko.- Jak się czujesz?
- Jak
rozjechany kot.
Kąciki moich
ust drgnęły w uśmiechu.
- Jak w
szkole?- zapytała.
- Tak sobie.
- Nic
ciekawego?
- Nic.
Wziąłem kawę i
wyszłem z kuchni. Chciałem być sam. Weszłemdo pokoju zamykając drzwi. Podeszłem
do komputera i uruchomiłem go. Miałem ochotę zobaczyć Saso i Di. Tęskniłem za
tymi głupkami. Wpisałem szybko hasło, po czym sprawdziłem skrzynkę, w której
nie było nowych wiadomości. Zasmuciło mnie to. Sprawdziłem komunikator.
Pochwali na moim pulpicie wyświetliło się zdjęcie Sasoriego. Kliknąłem.
Czemu się nic do mnie nie odzywasz?
Nie brak Ci mnie? Bo ja BARDZO tęsknie za moim małym braciszkiem…
Uśmiechnąłem
się. Cały Saso, jak zawsze sprawia, że się rozczulam.
Oczywiście, że tęsknie. Chciałbym, muc
być obok ciebie by schować się i uciszyć nerwy.
Włączyłem
muzykę i podszedłem do okna. Natarczywie patrzyłem na sąsiedni dom. Nie wiem,
co chciałem w ten sposób osiągnąć. Z rezygnacją rzuciłem się na łóżko,
wystarczyła tylko chwila bym zasnął.
Obudziła mnie
głośna rozmowa dobiegająca z dołu. Rozdrażniony wstałem, po czym z kubkiem
zimnego napoju zeszłem do salonu.
- Co się
dzieje?- zapytałem lekko zaspanym głosem.
- Naru, to
niesamowite!- wyrzuciła z siebie jednym tchem Kloe.
- Ta, a niby,
co?
- Będziemy
mieli braciszka lub siostrzyczkę! Czy to nie wspaniale?
Wmurowało
mnie. Kubek, który trzymałem roztrzaskał się u moich stóp. Utkwiłem spojrzenie
w mamie, szukając potwierdzenia.
- Mam
nadzieje, że jak ochłoniesz będziesz się cieszył razem z nami- powiedziała
tylko.
- To
wspaniale- skłamałem.
- Naprawdę się
nie złościsz?
- A niby,
czemu miałbym?
- Twoje oczy
cię zdradzają. Jesteś zły.
Tak narastała
we mnie czysta wściekłość. Poczułem się zdradzony po raz drugi. Zdławiłem
nieprzyjemne słowa.
- Zszokowany.
- Wiesz, że
cię kocham- powiedziała cicho mama.
- Wiem-
odpowiedziałem łamiącym się głosem.
Poczułem pod
powiekami łzy. Wbiegłem do swojego pokoju trzaskając drzwiami.
- Cholera!
Kur…
Złapałem koc,
przerzuciłem go przez ramię i wyszłem na balkon. Zwinnie stanąłem na
balustradzie i chwyciłem za krawędź dachu. Opierając się o ścianę podciągnąłem
się, przerzuciłem nogę przez krawędź i już byłem wyżej. Usiadłem, po czym
owinąłem się kocem. Pozwoliłem sobie na chwilę słabość. Łzy zawodu znaczyły
ścieżki na moich policzkach.
Nie wiem ile
tak siedziałem starając się uporządkować wydarzenia dzisiejszego dnia. Znużony
położyłem się nadal patrząc przed siebie. Wokół mnie robiło się ciemno a do
moich uszu napływała cicha melodia. Tak bardzo chciałem zniknąć, czułem się nie
potrzebny. Ten sam utwór, który słyszałem wczorajszego wieczoru przyniósł mi
sen.
Byłem
wdzięczny osobie, która akurat grała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz