czwartek, 11 października 2012
Rozdział 03
Betowała Ariana
03. Dobry chłopiec?
Zbudził mnie dziwny ciężar na klatce piersiowej i brzuchu. Im bardziej odzyskiwałem świadomość ,tym bardziej narastała we mnie panika. A co za tym idzie, brak powietrza. Otworzyłem oczy i gwałtownie usiadłem. Było już jasno.
Ciekawe, która godzina…?
Ciężar z brzucha spoczywał teraz na moich kolanach. Ze zdumieniem rozpoznałem długie włosy Nejiego. Spał sobie smacznie po mojej lewej, przykryty po samą brodę moją kołdrą. Jego walała się gdzieś w nogach.
- To żeś se znalazł poduszkę.- warknąłem poirytowany.
Spojrzałem na prawo. To, co zobaczyłem jeszcze bardziej mnie zszokowało. Obok mnie spał sobie smacznie Uchiha. Był przykryty tylko do pasa, przez co widziałem jego nagi tors.
Strasznie blady, ale ciało ma niezłe… Niezłe! O czym ja myślę?!
Z trudem oderwałem od niego oczy. Obok Uchihy leżał Kiba. Jego kołdra zwinięta była w kłębek a przez nią przerzucona jego noga. Zabawny widok.
Bokserki w pieski...?
Zasłoniłem usta dłońmi ,by nie parsknąć śmiechem. Na końcu zobaczyłem rudzielca. Spokojnie spał na wznak, szczelnie przykryty kołdrą.
Gaara, chyba tak miał na imię…
Zabawne. Pamiętam jak kładłem się na jednym z dwóch dużych materaców rozłożonych na podłodze. Szkoda, że nie dowiedziałem się, kto będzie ze mną dzielić pokój. No w sumie nic nie miałem przeciwko tym tu. Tylko nikt mnie nie ostrzegł, że będę miał taką pobudkę. Zresztą, czego się można było spodziewać po kocie? Zawsze dziwnie sypiał. Już zapomniałem jak to jest przez te wszystkie lata.
Wygramoliłem się spod Nejiego starając się go nie obudzić. Jakoś mi to się udało. Neji niezadowolony mruknął coś przez sen. Chwyciłem swoje ubrania, założyłem spodnie i wymknąłem się z pokoju.
Przydałby się prysznic i świeże ubrania. No, ale wytrzymam z tym do powrotu do domu. Czas na kawusie…
W salonie panował totalny bałagan. Było pełno puszek po napojach, a po podłodze walały się opakowania po słodyczach. Ostrożnie by na czymś nie wywinąć orła skierowałem się do kuchni. Przechadzać się przez jadalnie aż jęknąłem.
Będzie, co sprzątać…
Czym prędzej zwinąłem się stamtąd. Kuchnia była na szczęście prawie nietknięta. Zacząłem buszować w szafkach w poszukiwaniu kawy. Międzyczasie znalazłem czajnik i nastawiłem wody. Starałem się nie robić zbyt dużego hałasu. Z jednej z szafek pod zlewem wyciągnąłem worki na śmieci. Kawa zaś znalazła się w czarnym pojemniczku koło palnika.
Nieźle, wiele hałasu o nic.
Wsypałem dwie łyżeczki do kubka, w tym samym momencie woda się zagotowała. Pozwoliłem jej się trochę pogotować, by aromat był lepszy. Wyłączyłem palnik i zalałem moja kawę. Od niechcenia zerknąłem na wyświetlacz mojej noki 8:16.
SMS od Dii*
Jeśli nie poderwałeś jakiejś fajnej laski to się obrażę!
To się obrażaj…
Schowałem telefon do kieszeni i usiadłem na stołku przy blacie. Popijając kawę obserwowałem ulice za oknem. Było spokojnie, pewnie jak każdej niedzieli. Szybko znudziłem się tym biernym obserwowanie. Ruszyłem do salonu z prawie dopitą kawą w jednej ręce i workami na śmieci w drugiej.
Podszedłem do okna, otworzyłem je, by trochę przewietrzyć pomieszczenie. Włączyłem też radio, z którego leciał przebój Katy Perry „Firework”. Lubię jej piosenki. To nie znaczy, że mam na jej punkcie hopla! Lubię wielu wokalistów, wokalistki czy zespoły. Nie liczy się dla mnie ich, image czy powodzenie medialne. Dla mnie liczy się tylko jak śpiewają. Owszem mam ulubiony zespół i piosenki, ale to nic nie znaczy.
- Nie pora myśleć o muzyce!- skarciłem sam siebie.
Zacząłem zbierać puszki. Zadziwiała mnie czasem ich ilość, po takich imprezach. Znalazło się też kilka po piwie, choć była to impreza bezalkoholowa .Ale tego można się było można spodziewać.
Sprzątałem tak i śpiewałem razem z radiem różne piosenki. Oczywiście nie za głośno by nikogo nie obudzić. Po doprowadzeniu salonu do względnego porządku, zostawiając Choujiemu tylko odkurzanie, przeszedłem do jadalni. Nie miałem zielonego pojęcia jak się za to zabrać. Nigdy nie sprzątałem takiego syfu. Po kilku minutach bezsensownego szukania rozwiązania ,postanowiłem wynieść brudne naczynia do kuchni. Nie zamierzałem ich myć i nikt mnie do tego nie zmusi. Nie znoszę zmywać po posiłkach. To dla mnie najgorsza kara. Wróciłem do jadalni i chwyciłem za worek ,pakując do niego opakowania po ciastkach.
Czasami sobie myślę, że jestem zbyt dobry. Nie powinienem wszystkiego brać na siebie, przecież nie tylko ja tu imprezowałem.
Po namyśle poszedłem do kuchni zrobić sobie herbatę i jakąś kanapkę. Niestety nie znalazłem chleba a po wczorajszej imprezie lodówka świeciła pustkami. Mój brzuch zaprotestował oburzony. Musiałem się zadowolić paczką krakersów, którą znalazłem podczas sprzątania. Zalałem herbatę i postanowiłem doprowadzić się porządku, przecież paradowałem sobie po domu bez koszuli świecąc gołą klata. Na szczęście nikt tego nie widział.
Z kubkiem gorącego naparu poszedłem do salonu, rozwaliłem się na kanapie i włączyłem telewizor.
- Ty już na nogach?- usłyszałem za sobą zaspany głos.
Odwróciłem się. W progu stał Shikamaru.
- Jakoś tak wyszło.- odparłem.
- Jakoś…- powtórzył za mną.- Ale tu czysto.
Rozejrzał się po pokoju zdumiony.
- To twoja sprawka?- spytał mnie podejrzliwie.
- Taa.
Gwizdnął przeciągle, podszedł i usiadł obok mnie na kanapie. Nim się zorientowałem pił moja herbatę.
- Gorzka.- skrzywił się nieznacznie.- Wole kawę z śmietanką.
Wyszczerzyłem do niego zęby.
- Ja już piłem.- zerknąłem na zegarek 10:25.- Jakieś dwie godziny temu.
- Matko…- jęknął Shika zbulwersowany.- Kto wstaje o takiej godzinie po imprezie!?
- Też byś wstał gdybyś miał taką pobudkę jak ja.- mruknąłem, na co on przyjrzał mi się z zainteresowaniem.- Neji nie zmienił się tak bardzo jak myślałem. Nadal śpi jakoś dziwnie.
Brunet uśmiechnął się.
- Tak. To cały on.- powiedział powoli.
Zabrałem mu kubek i dopiłem herbatę. Poczęstowałem go krakersem, z czego chętnie skorzystał.
- Głodny jestem.- zaczął marudzić.
- Ja też.- dołączyłem się do niego.- Ale lodówka pusta.
- Chodź!
Pociągnął mnie za rękaw w stronę kuchni. Na chwile przystanął w jadalni, przyłożył dłoń do ust i mruknął coś w stylu: „Tylko nie to”. Gdy dotarliśmy do kuchni szybko nastawił wodę i wyszedł przez jakieś drzwi. Po chwili wrócił z bułkami, sałata i szynką.
- Ha!- uśmiechnął się do mnie.- Wiedziałem, że coś znajdę.
Zajęliśmy się robieniem kanapek. Albo raczej on się zajął bo ja się przyglądałem.
- Wygląda smakowicie.- w drzwiach stanął Neji a tuż za nim Kiba i Sasuke.
- Kurcze…- jęknął Nara zdegustowany.- A już myślałem, że będzie więcej dla mnie.
- Przesadzasz.- zbagatelizował jego wypowiedz, Kiba.
Podeszli i bezceremonialnie zakosili po kanapce.
- Kawa by się zdała.- rozmarzył się Neji zerkając na mnie ukradkiem.- Naru bądź tak dobry i zrób.
- Ja też poproszę.- wtrącił Kiba.
- I ja.- mruknął nie wyraźnie Uchiha przełykając kęs.
- Służę.- ukłoniłem się wywołując na ich twarzach uśmiechy.-Ale wy zmywacie.
Wyprostowałem się i zerknąłem na ich nietęgie miny. Hyuuga był wręcz przerażony.
- Nie zrobisz mi tego.- wymamrotał cicho.
Na nasze nieszczęście dość głośno by usłyszał to Kiba.
- Kto, czego ma nie zrobić?- spytał.
Na twarzy, Nejiego pojawił się delikatny rumieniec, sam czułem ciepło na policzkach.
- Tajemnica.- do kuchni weszły Temari i Hinata. Ta ostatnia puściła do mnie oczko.
- Jaka znowu tajemnica?- zawołał do niej oburzony Inuzaka.
- Taka, po prostu.- odparła pewnie, poczym zwróciła się do nas.- Cześć, chłopaki. Jak minęła noc?
- Za szybko.- ziewnął Neji.- Nie wyspałem się.
Zrobiłem urażoną minę i nalałem wody do czajnika. Shikamaru widząc o mojej pobudce zaczął się śmiać.
- Z czego rżysz?- warknął Hyuuga.
- Zapytaj, Naruto, przez kogo się nie wyspał.- odparł rozbawiony Shika, a ja miałem zamiar go udusić i jednocześnie zapaść się pod ziemię.
- Ooo!- zawołał Kiba uradowany.- Uzumaki się rumieni.
- Opowiadaj.- ponagliła mnie milcząca do tej pory Temari.
- Nie ma, o czym.- odciąłem się.
- Jak to nie?- zawołał Shikamaru.
Posłałem mu mordercze spojrzenie, ale on nic sobie z niego nie zrobił.
- Następnym razem ty śpij koło Nejiego.- warknąłem nieprzyjaźnie.
- Co?- spytali jednocześnie Kiba, Temari i Neji.
- O nie, nie, nie!- zaśmiał się Shika.- Ja za poduszkę robić nie będę.
- Za poduszkę!- zawołali już wszyscy zszokowani.
Skarciłem go wzrokiem, po czym obaj wybuchliśmy śmiechem. Hinata dołączyła się do nas.
- Niech ktoś wytłumaczy, bo nie ogarniam.- jęknął zrozpaczony Neji.
- To proste, kuzynie.- zaczęła perłowooka.- Kiedy się w końcu nauczysz spać normalnie?
Długowłosy westchnął ciężko, a na jego ustach pojawił się smutny uśmiech.
- Nic na to nie poradzę.- odparł.- Wybacz, lisie.
- Jak zawsze.- mrugnąłem do niego. W tym czasie woda się zagotowała i musiałem zalać kubki z kawą.
- Wy już na nogach?- usłyszałem głos Ino, w którym brzmiał wyrzut.
Stała obok Sakury i jakiś trzech innych dziewczyn, których nie znałem. Yamanaka zerknęła na mnie. Uśmiechnęła się promiennie. Podeszła, zabrała mi z rąk kubek, który stawiałem przed Kiba i pocałowała w policzek.
- Dzięki, Naru.- powiedział słodko.
- Ej, to moje!- zawołał szatyn.
- Już nie.- odcięła się Ino.
Sakura podeszła do Sasuke z zamiarem zabrania mu kawy, lecz jedno jego spojrzenie wystarczyło by odeszła z cichym westchnieniem.
- Drań.- warknęła oburzona.
- Małpa.- odciął się gładko.
Różowowłosa pogroziła mu palcem, po czym się uśmiechnęła.
- Naruto, zrób i nam kawy.- poprosiła.
Podszedłem do półki, na której były kubki. Zostały tylko dwa.
- Ktoś musi pozmywać.- oznajmiłem pokazując na zlew.
- Naru…
- Po moim trupie!- prawie krzyknąłem.
- A tobie, co? Najpierw Neji teraz ty?- spytał Kiba.
Kot i Hina zatrzęśli się ze śmiechu. Ja też o mało nie parsknąłem śmiechem. No, ale nie będę opowiadał im jak to dziewięcioletni Neji namówił mnie na urządzenie konkursu na latające talerze. Było zabawnie, dopóki nie dopadła nas mama Nejiego. Przez trzy miesiące musieliśmy zmywać naczynia po każdym posiłku. Jak tylko kara się skończyła, nigdy więcej nie stanąłem nad zlewem. No chyba że było to absolutnie konieczne.
- Bo ja, mój drogi panie ,posprzątałem w salonie i teraz mam wolne.- wybrnąłem.
- Nie no, a nam zostawiłeś całą resztę.- sapnął z niedowierzaniem Kiba.
- Było trzeba wstać razem ze mną to byś też miał spokój.- zaśmiałem się.
Szatyn udał, że się obraża i pogrążył się w rozmowie z Uchihą. Podszedłem do okna i oparłem się o parapet. Zacząłem się przyglądać zebranym tu osobom. Wczoraj ich poznałem a już czułem się z nimi dobrze. Nawet moja początkowa niechęć do Uchihy minimalnie zmalała.
Przypomniał mi się widok półnagiego Sasuke, który sobie smacznie spał. Poczułem jak ogarnia mnie fala gorąca. Zwalczyłem ją jednak szybko, nie dopuszczając do siebie możliwości, że ten chłopak mógłby mi się spodobać.
- O czym myślisz?- głos Sakury wyrwał mnie z ponurych rozmyślań.
- O niczym szczególnym.- uspokoiłem ją.
- Aha…
Między nami zapadła cisza, która lekko mnie irytowała.
- Chciałaś o coś zapytać?- zacząłem.
- N-nie… To znaczy tak.- mówiła bardzo cicho, przez co musiałem wytężyć słuch.
- Więc ,słucham.
- Wtedy w kawiarni, tak nagle wyskoczyłam z pomysłem by odegrać rolę twojej dziewczyny.- zaczęła nieśmiało.- To było dość nieuprzejme z mojej strony składać taką propozycję po kilku minutach znajomości.
- Szczerze mnie zaskoczyłaś.- uspokoiłem ją ruchem ręki.- Ale nie takie propozycje mi składano, więc się nie gniewam. A po za tym uważam, że to znakomity pomysł. Ratujesz mnie i jestem ci za to wdzięczny.
Jej twarz uroczo się zarumieniła a oczy zabłysły szczęściem.
- Cieszę się, że tak uważasz.- ściszyła głos i dokończyła tak cicho, że nie byłem pewny, że ją dobrze zrozumiałem.- Bo bardzo mi się podobasz…
Spojrzałem jej w oczy i nie byłem w stanie nic odpowiedzieć. Zaskoczyła mnie.
Jest taka śliczna… Nie dość! Myśl o kocie. Nie możesz zrobić tego Nejiemu.
- Sakura…
- Rozumiem.- przerwała mi.
Widziałem jak jej oczy tracą blask. Bez zastanowienia przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.
- To nie tak.- powiedziałem cicho do jej ucha.- Bardzo mi się podobasz, ale nie tylko mi.
Zesztywniała w moich ramionach, słuchając tego, co mówię.
- Co masz na myśli?- spytała równie cicho jak ja.
- Czy czujesz coś do Nejiego?- odpowiedziałem pytaniem napytanie.
Drgnęła i poruszyła się nie spokojnie.
- Lubię go.- wyznała.- Ale on jest taki niedostępny, taki chłodny dla dziewczyn. Żadna nie ma u niego szans.
Głupek, debil, idiota…
Zacząłem wyzywać przyjaciela w myślach.
- Więc sprawimy że się zainteresuje.- syknąłem mało przyjemnie wywołując w niej dreszcz.- Sprawie że ten głupek się w tobie zakocha…
- Nie trzeba!- zawołała wstrząśnięta.- Naprawdę nie trzeba. Już dałam sobie z nim spokój.
Odsunąłem ją od siebie, po czym zajrzałem w jej oczy. Przyjrzałem się badawczo.
- Kłamiesz.- stwierdziłem dobitnie.
- A-a-ale…
- Żadnego, ale.
- Dziękuje.- przytuliła się mocniej.
- Ej, gołąbeczki!- zawołał Kiba.
Sakura odsunęła się ode mnie zarumieniona. Zauważyłem, że Neji patrzy w naszą stronę z dość nieciekawą miną.
- 1:0 dla nas.- powiedziałem cicho by tylko Sakura usłyszała, głośniej zaś.- Czego?
- Czas posprzątać ten bałagan.- oznajmił ponuro Shikamaru.
Spostrzegłem, że tylko nasza czwórka została w kuchni.
- Poprawka wy sprzątacie, ja się nudzę.- wyszczerzyłem się w uśmiechu.
- Cwaniak.- warknął Kiba wychodząc za Nejim z kuchni.
- Twoje kanapki.- powiedział Shika i zniknął w ślad za chłopakami.
Zostałem sam z Sakurą, która popijała gorącą kawę.
- Naprawdę mi pomożesz?- zapytała niepewna tego co usłyszy.
Przełknąłem to, co miałem w ustach.
- Naprawdę. Neji już zaczyna pojmować, że mu na tobie zależy.
- Taa.- prychnęła z niedowierzaniem.
- Sama się przekonasz.
- Podaj mi swój numer.- powiedziała a ja wyrecytowałem go z pamięci.
Mój telefon wygrał pierwsze nuty piosenki „I’m with you”, wyciągnąłem go i zauważyłem obcy numer.
- Zapisz go sobie.- powiedziała Sakura z uśmiechem.- Fajna nuta.
- Avril Lavinge. - wyjaśniłem.
- Masz całość?
Szybko znalazłem w telefonie tą piosenkę i puściłem.
- Ja zmywam ty wycierasz.- powiedziała.
Kiedy chciałem zaprotestować spiorunowała mnie wzrokiem. Przełknąłem ciężko ślinę i chwyciłem posłusznie za ścierkę. Przyglądałem się jej jak w skupieniu dokładnie myje każdą szklankę. Starałem się nie myśleć o niej jak o potencjalnej dziewczynie, lecz jak o nowej przyjaciółce, lecz moje myśli były mi nie posłuszne.
Piosenka się zmieniła.
- A to, co? Nigdy nie słyszałam tej piosenki.
- „Hot”. Wykonuje ją Inna, jest dość popularna w europie.
- Podoba mi się.
Wzruszyłem tylko ramionami. Miharu wgrał mi tą piosenkę przed wyjazdem. Jak wiele innych na i-poda.
Sakura podała mi opłukany talerz, zacząłem go wycierać. Szło nam nawet dobrze. Pół godziny później siedzieliśmy przy stole a różowowłosa bawiła się moją komórką.
- Masz wiadomość.- oznajmiła nagle, podając mi telefon.
Odczytałem. Wiadomość była od Aru.
Kiedy będziesz? Klo wariuje. Dopadła twojego i-poda i niestety nie wyszedł z tego cało. Mama jest chyba chora.
Co jej jest?
Nie wiem. Źle się czuje.
Postaram się wrócić jak najszybciej.
- Coś się stało?
- Musze wracać do domu. Siostra mi pokój demoluje.
Zielonooka parsknęła śmiechem.
- Może nie jest tak źle.
- Nie znasz Kloe, to istny huragan.
- Czasami żałuję, że jestem jedynaczką.
Nic na to nie odpowiedziałem. Do kuchni weszła Ino i Hinata.
- O widzę, że pozmywane!- zawołała radośnie blondynka.- Mysię już uporaliśmy z jadalnie. Po Sasuke przyjechał brat, spytałam się czy ma miejsce jeszcze dla dwóch osób. Powiedział, że możemy z nimi pojechać. Wiec zbieraj się i idziemy.
Żołądek podszedł mi do gardła. Mam wracać z Uchihą?
- Gdzie Sasu?- spytała Sakura.
- W samochodzie-. odpowiedziała jaj Hinata.
- A to drań.- rzuciła, po czym wyszła.
- Naru ,zostaw mi swój numer.- poprosiła mnie brunetka.
Szybko wymieniliśmy się numerami. Hinata odprowadziła nas do drzwi. Po drodze pożegnaliśmy się ze wszystkimi.
Na ulicy stało czarna KIA, a przed stała Sakura, Sasuke i jakaś para. Chłopak był niezwykle podobny do Sasuke. Był od niego znacznie wyższy no i na pewno starszy. Miał długie włosy, które były związane luźno z tyłu. Ubrany w czarne jeansowe spodnie i czerwoną bluzę prezentował się świetnie. Trzymał za dłoń czerwonowłosą dziewczynę. Musiała być jego dziewczyną. Była tego samego wzrostu, co Ino. Ubrana w szary dres wyglądała niepozornie.
- Tayuya!- zawołała blondynka i podbiegła do rozmawiających.
- Hej!- odpowiedziała dziewczyna wesoło.- Jak tam?
- Było świetnie. Naru poznaj Uchihe Itachiego i jego dziewczynę Tayuye.
Uścisnąłem im dłonie.
- Więc ty jesteś naszym nowym sąsiadem?- zapytał Itachi, miłym spokojnym głosem.
Aż chce się go słuchać…
- Na to wygląda.- odparłem niepewnie.
- Skoro już jesteście, to jedziemy.- powiedziała Tayuya.- Nie jestem ubrana na takie spotkanie odpowiednio.
Starszy Uchiha wywrócił tylko oczami. Szybkie pożegnaliśmy się z Sakura, po czym posłusznie wsiadaliśmy do samochodu. Na moje nieszczęście siedziałem między Ino a Sasuke. Czułem się bardzo nieswojo, dotykając swoim udem jego. On zaś jak ognia unikał rozmowy z bratem uparcie patrząc przez okno.
- No i jesteśmy.- zakomunikował Itachi.
Wysiadaliśmy a mi się zrobiło głupio. Nie wiedziałem gdzie jest mój dom. Dla mnie wszystkie były identyczne. Na szczęście z opresji wybawiła mnie Ino.
- Dzięki za podwiezienie.
- Nie ma, za co.
Kiedy się trochę oddaliliśmy odważyłem się wyrazić na głos nurtujące mnie pytanie.
- Ino, powiedz mi, który to mój dom?
Spojrzała na mnie jak na wariata.
- Ten.- wskazała mi ruchem głowy.
- Och.- wyrwało mi się.- Jeszcze się nie przyzwyczaiłem.
- Rozumiem. Ja lecę. Pa.
- Pa…
Okazało się, że mój dom sąsiaduję również z domem Sasuke, a do tego widok z mojego balkonu wychodził na ten dom.
Masakra…
Westchnąłem i ruszyłem w stronę drzwi, zmartwienia zostawiając na później.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz